Abraham Ortelius i atlas, który pokazał światu, że Ziemia to scena – i wszyscy gramy na niej z rozmazaną mapą
20 maja 1570 roku w Antwerpii ukazało się coś, co do dziś rozgrzewa serca kartografów, historyków i tych, którzy lubią po prostu wpatrywać się w stare mapy, jakby to były listy miłosne od przodków: „Theatrum Orbis Terrarum”, czyli pierwszy nowożytny atlas świata. Autorem? Nie kto inny jak Abraham Ortelius – flamandzki geograf, który uznał, że Ziemia może i jest kulą, ale najlepiej wygląda, gdy rozłoży się ją na pięknych, ręcznie kolorowanych stronach.
Nie był pierwszym, który rysował mapy. Ale był pierwszym, który zrobił z tego sensacyjną, wydawniczą bombę. W jego atlasie świat to nie zbiór przypadkowych kartek – to spektakl, który zasługuje na scenę, porządek i twardą okładkę.
Ortelius – człowiek, który zamiast odkrywać nowe lądy, narysował je wszystkim do wglądu
Ortelius urodził się w 1527 roku, w czasach, gdy Europejczycy dopiero zaczynali przeczuwać, że poza ich granicami istnieją nie tylko smoki i oceaniczne pustki, ale i całkiem zorganizowane kontynenty. Z zawodu był kartografem i antykwariuszem – czyli idealne połączenie dla kogoś, kto chce wiedzieć, gdzie jest wszystko, i jeszcze oprawić to w skórę.
Zamiast samemu pływać po oceanach i walczyć z szkorbutem, Ortelius zbierał wiedzę od innych podróżników, geografów i eksploratorów. A potem – z typowo flamandzkim pietyzmem – poskładał ten chaotyczny wszechświat w spójny atlas. Coś jak Google Maps, tylko w wersji ręcznie iluminowanej.

Ciekawostki, które sprawiają, że „Theatrum Orbis Terrarum” było renesansowym Google Maps
- Atlas zawierał 70 map zebranych w jednej publikacji, ułożonych tematycznie, z indeksami i opisami – co na tamte czasy było bardziej nowoczesne niż system metra w Tokio.
- To pierwszy raz, kiedy mapa została potraktowana jako część jednego dzieła drukowanego – z jednolitą szatą graficzną, formatem i komentarzem. Innymi słowy: nie „kilka mapek”, tylko koncepcja.
- Ortelius nie był zazdrosny – w bibliografii wymienił ponad 80 geografów i kartografów, z których czerpał wiedzę. Dziś to się nazywa dobry research i jeszcze lepsze przypisy.
- Atlas był tłumaczony na łacinę, francuski, niemiecki, holenderski i angielski, a jego popularność była tak wielka, że do końca XVI wieku doczekał się ponad 30 wydań.
- Ortelius zasugerował też coś zupełnie szalonego na swoje czasy – że kontynenty kiedyś mogły być jednym lądem, który się rozpadł. Czyli 300 lat przed teorią Wegenera o dryfie kontynentalnym.

„Theatrum Orbis Terrarum” – bo świat trzeba nie tylko przeżyć, ale też umieć go zobaczyć
Ortelius nie miał GPS-a, nie znał satelitów i pewnie zemdlałby na widok Google Earth. Ale miał coś, czego dziś często brakuje: cierpliwość, wizję i głęboki szacunek do wiedzy. Jego atlas nie był tylko przewodnikiem geograficznym – był opowieścią o świecie, którego istnienie wymagało mapy, żeby je sobie w ogóle wyobrazić.
I choć od jego wydania minęły wieki, jedno pozostało niezmienne: wszyscy wciąż próbujemy jakoś ogarnąć ten glob. Ortelius po prostu zaczął wcześniej. I z większą estetyką.
Reprodukcję „Theatrum Orbis Terrarum” można kupić za… a sprawdźcie sami -wystarczy kliknąć TUTAJ 🙂
