Mama stawia zakwas
w glinianym garnku
aby dojrzał w cieple
i nabrał mocy zaczynu
Oblepiona mączną bielą
warzęcha
dygoce cicho
gotowa do tańca
w rytm monotonnego
ruchu sita
o szmeru przesiewanej mąki
Później mama
wnosi nabożnie
pękatą dzieżę
Miesi w niej ciasto
zaprawiane garścią soli
i kwartą mleka
Potem zostawia je
by rosło w oczach
Teraz dogląda pieca
który iskrzy
żarem bukowego drewna
Ogarki wyjmuje
w pośpiechu
żeby nie ostudzić
kaflowego łona
Ciasto zaczyna kipieć
a wtedy mama
poskramia jego wolność
mokrymi
od studziennej wody rękami
Kładzie na drewnianej łopacie
formuje kształt kuli
wygładza mlekiem
by skórka błyszczała
i zsuwa
na rozgrzany popiół
Odlicza sobie tylko
wiadomy czas
w którym
alabastrowe ciasto
staje się
bochnami w
ugrach i bezach
Uśmiecha się łagodnie
Trud mamy
smak i zapach tego
chleba
Chciałabym
ocalić od zapomnienia
Wiersz pochodzi z tomiku Pani Cecylii Suszka „Kolory miłości”. Jakiś czas temu miałam przyjemność zapoznać się z twórczością Pani Cecylii, dzięki temu mogłam opisać swoje odczucia – dla przypomnienia ,pozwolę sobie na umieszczenie linku o tomiku, o Pani Cecylii, o moich wrażeniach …
http://radioawangarda.pl/poezja-sluchaczy