Są groby o których nikt już nie pamięta, jakby czas i ludzie postanowili ich nie zauważać, a one same trwają jako nieme świadectwo naszej kruchości i naszego zapomnienia.
A potem są te groby, które odwiedzane są tylko od czasu do czasu, z okazji Wszystkich Świętych, żeby położyć kwiaty i zapalić znicz. To taka iluzoryczna więź, która coraz bardziej zanika, ale trzymamy się jej jakbyśmy nie mogli się oderwać od przeszłości.
Ale są też groby, które odwiedzane są częściej i wypływają z głębszej potrzeby. To nie tylko okazjonalne złożenie kwiatów z okazji rocznicy czy urodzin. To chwila, w której czujemy, że ta więź, która nas łączyła przez lata w wymiarze fizycznym, teraz przerodziła się w coś duchowego, coś równie intensywnego i wartościowego.
I na końcu są te groby, gdzie każdego dnia ktoś się pojawia. Nie dlatego, że ma głęboką więź z tymi osobami, ale dlatego, że chce zrobić sobie selfie. Bo to jest teraz modne. Bycie przy grobie znanej osoby to taki dowód na to, że jesteśmy ważni. I potem pokażemy to zdjęcie znajomym i powiemy: „Byłem przy grobie…”. Jakby kolejne zdjęcie do kolekcji miało nas dowartościować.
Więc dzisiaj wielu z Was pewnie będzie na grobach przodków. Ale dla tych, którzy nie mają takiej potrzeby, polecam filmową inspirację. Może zainspiruje Was do tego, żeby przystanąć przy dawno zapomnianym grobie i oddać się chwilowej refleksji nad czasem, który zaciera ślady. Jednym szybciej, a innym przez wieki.