Słuchaj nas online

Informacje | Kultura | Rozrywka | Nauka

„Dom umarłych” Daniel Beer.

Więcej od tego autora

Przeczytasz w: 3 minuty

Dość skomplikowana historia, a może właśnie prosta, wręcz genialna w swojej prostocie. Bo jakiż cel przyświecał pomysłodawcom tego systemu? W zasadzie dwa, proste. Kolonizacja Syberii, z jej trudnym, niemal zabójczym klimatem ale z bogactwami naturalnymi, do eksploatacji. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach na własne życzenie nie miał chęci się tam osiedlać. Drugi powód, chęć oczyszczenia rosyjskiego społeczeństwa z wichrzycieli, wrogów państwa, imperium. Nie potrafię powiedzieć, który powód był nadrzędny. Obydwa ważkie. I jak to często bywa, zamysł zderzył się boleśnie z rzeczywistością.

W zasadzie w czasach carskich były dwa rodzaje zsyłek. Katorga, czyli praca przymusowa i przymusowe osiedlenie. Oczywiście dorobiona była do tego cała ideologia. Reedukacja, resocjalizacja przez pracę, łączenie rodzin, żeby zaczęły powstawać zwarte społeczności, asymilacja z tubylcami. Bezwzględnie wszystko to wzięło w łeb. Wachlarz „przestępców” był tak szeroki, co zresztą typowe dla tego systemu, że dochodziło do niemal całkowitej demoralizacji tych z błahymi wykroczeniami. Bo na Syberię mógł trafić każdy, morderca, gwałciciel, ale i osoba, która z jakiegoś powodu była niewygodna dla lokalnej społeczności, w trybie administracyjnym trafiała na ten zapomniany przez Boga i ludzi zakątek świata.
Niewiarygodne warunki, przetrwać tam, cud. Wynieść cało skórę, cud jeszcze większy. Ale niektórym się udawało. Też zależało, kto stał za zesłańcem. Dla przykładu, dekabryści mieli specjalne warunki, znośne. Stały za nimi bogate, ustosunkowane rodziny. Gorzej rzecz się miała ze zwykłymi zjadaczami rosyjskiego chleba. Tu już zdani byli tylko i wyłącznie na siebie.
Nie zdawałam sobie sprawy, że pierwsi szczęśliwcy, którzy zostali skazani na zsyłkę, odbywali tę podróż pieszo. Tysiące kilometrów. Zanim docierali do miejsca przeznaczenia, mijały miesiące a nawet lata. Albo w ogóle nie docierali, bo nie znieśli trudów tej przerażającej, potwornej podróży. Mało tego, dołączały do nich żony, nie rzadko z dziećmi. Ich szlak znaczą kości zasypane przez śnieg. Nie potrafię sobie tego nawet wyobrazić.

Jak już wspomniałam, władza miała dwa założenia, eksploatacja bogactw naturalnych i pozbycie się elementów wywrotowych. Ponieważ cały system był na etapie tworzenia się, brak było dyscypliny, widać było potężne braki administracyjne, łapówkarstwo, wszystko to razem wzięte nie przekładało się na ilość wydobycia dóbr naturalnych. Katorżnicy najzwyczajniej w świecie strajkowali, trudno było ich zmusić do pracy. Plan, jaki sobie państwo założyło rozminął się z oczekiwaniami. Ale to nie był największy problem. Myślę, że krótkowzroczność imperium zemściła się na nim okrutnie. Ta osławiona Syberia stała się niejako kolebką myśli wywrotowej. W więzieniu bez dachu, jak się ją wówczas nazywało, przyszli rewolucjoniści, zestawieni sami sobie, ale z kontaktem ze światem zewnętrznym mieli dość czasu, by przygotowywać się do przerwotu, czekali na swój czas. Druga sprawa, że w opinii nie tylko oświeconej części rosyjskiego społeczeństwa system zsyłek był złem a jego ofiary stawały się bohaterami, uciemiężonymi, to prawda, ale na potrzeby przyszłej rewolucji, która była tylko kwestią czasu, jak najbardziej pożądanymi.
I nadchodzi ten wielki czas, czas wyzwolenia, obalenia caratu, zmiany ustroju na sprawiedliwy ( cóż za ironia losu). I cóż się dzieje z Syberią? To co zwykle po przewrocie. Ci, którzy sami spędzili tam lata, wysyłają teraz tych, których byli w przeszłości ofiarami. Koło się zamyka. A Syberia na długie lata stanie się domem i grobem dla, już nie tysięcy, ale milionów ludzi. Przerażające.

Świetna lektura. Były momenty, gdzie trudno było przyswajać siebie zawarte w niej informacje. Cały system kar chłosty, ze szczegółami burzył krew. Totalna dehumanizacja, odczłowieczenie na najwyższym poziomie. Przeraża. I gdybym miała porównać carską Syberię ze stalinowską, chyba ta pierwsza bardziej mną wstrząsnęła. Wszystko to jest dla mnie w najwyższym stopniu niepojęte. Ale moim zdaniem, trzeba to wiedzieć.
Napisana przystępnym językiem, z odwołaniami do Dostojewskiego i jego „Wspomnień z domu umarłych”, stąd pewnie tytuł tej publikacji. Sam Dostojewski zresztą był katorżnikiem, a prywatnie tyranem, pijakiem i rozpustnikiem ( taka ciekawostka). Leninowi też się udało zesłanie zaliczyć. Mnóstwo informacji dla mnie całkiem nowych, nieznanych. Ale że ja mam lekkiego hopla na punkcie historii naszego sąsiada, więc wiele przede mna, a trochę już za mną. Ze względu na tematykę , trochę trudna. Nie sposób przejść obojętnie.

Polecam bardzo.

Koniecznie przeczytaj

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najnowsze