Zdmuchnąłem lampę, na palcach
Podkradłem się bliżej i
Podniosłem obie ręce
W niemej modlitwie do drzwi.
Ale znów zabrzmiało stukanie.
Otwór okna w sam raz się nadał:
Wdrapałem się na parapet
I po ścianie zsunąłem na dół.
Już na dworze, jeszcze przez okno
Rzuciłem „Proszę wejść” komuś,
Kto stukał do drzwi i czekał
Na progu mojego domu.
Dość więc było zastukać,
A opuściłem klatkę,
By ukryć się w świecie i z wiekiem
Zmieniać – stopniowo, ukradkiem.