Słuchaj nas online

Informacje | Kultura | Rozrywka | Nauka

„Duchy w Wenecji” zachwycają… Wenecją

Więcej od tego autora

Przeczytasz w: 2 minuty

Czasami i mnie zdarza się scrolling, do czego oficjalnie się nie przyznaję, a nieoficjalnie uważam, że gdyby nie łatwość przewijania na ekranie dziesiątek wiadomości, informacji i artykułów, nie natknęłabym się na niejeden wartościowy czy po prostu ciekawy do przeczytania tekst. Tak było i tym razem, gdy podczas krótkiej podróży pociągiem natknęłam się na informację, że najnowszy film z Herkulesem Poirot, „Duchy w Wenecji”, jest wysoko oceniany przez krytyków, ale słabo przez widzów, bo współcześni odbiorcy nie lubią kina retro. Tyle mi wystarczyło, żeby się zdecydować na seans i to już tego samego dnia. Bo jeśli film nie jest kasowy, może być bardzo dobry. Nie na darmo cenię cykle „Kino Konesera” i „Kultura Dostępna”, gdzie rzeczywiście są pokazywane bardzo ciekawe produkcje, a widownia… Cóż, jest, jak jest.

Nie będę się odnosiła do treści – chcę opowiedzieć o wrażeniach, bo całą resztę można przeczytać wchodząc w link: https://immersja.com/duchy-w-wenecji-recenzja/
Jestem oczarowana wykorzystaniem weneckiej scenerii, w której toczy się akcja. Zdjęcia – tak dzienne, jak i nocne – pokazują mniej i bardziej znane zakątki miasta, co tworzy niesamowity klimat, włącznie z wnętrzami, w których rozgrywają się zdarzenia.
W różnych opisach filmu pojawia się twierdzenie, że jest to połączenie kryminału z thrillerem. Niestety zabrakło mi tu charakterystycznej atmosfery grozy, choć bardzo chciałam się bać podczas seansu. Fabuła nie była w żaden sposób wyszukana, ot, typowa dla narracji Agaty Christi, choć tu jest dość luźne wykorzystanie jej powieści.

Prawdziwego dreszczyku emocji nie poczułam, za to osadzenie w konkretnym miejscu jest zachwycające, to pełne wykorzystanie pomysłu na Wenecję. I choćby z tego względu warto film obejrzeć. Co do informacji, jakoby nie cieszył się popularnością wśród widzów… Cóż, pewnie tak jest, bo na seansie, na którym byłam – zaledwie 4 dni od premiery – była garstka widzów, bez popcornu i siorbania coli. To wiele mówi, przynajmniej mnie, z własnego, kinowego doświadczenia.

Koniecznie przeczytaj

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najnowsze