Słuchaj nas online

RADIO AWANGARDA

słuchaj nas

Informacje | Kultura | Rozrywka | Nauka

„Grand Tour”

Więcej od tego autora

Czas czytania: < 1 minuty

Są takie filmy, które ogląda się nie dla fabuły, ale dla podróży – wizualnej, emocjonalnej, intelektualnej. Grand Tour Miguela Gomesa to właśnie taka wyprawa. W środku burzliwego 1918 roku, gdzieś w tropikalnej Azji, brytyjski urzędnik… ucieka. Nie przed wojną, nie przed obowiązkiem – ucieka przed narzeczoną. Ta intrygująca, nieco absurdalna przesłanka jest tylko początkiem kalejdoskopu obrazów, wspomnień i refleksji, które łączą przeszłość z teraźniejszością.

Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o wcześniejszym filmie Gomesa – Totem. Tam śmierć bohaterki splata się z jej młodością spędzoną w Afryce lat 60., a realizm przenika się z tajemnicą. Grand Tour idzie jeszcze dalej – łączy historyczne kostiumy z dokumentalnymi ujęciami współczesnych miast Azji, gdzie przed stu laty toczyła się opowieść. To jakby ktoś przeglądał stary album, a potem wychodził na ulicę, by sprawdzić, jak wyglądają te miejsca dzisiaj.

Film zachwyca warstwą wizualną – zdjęcia są jak ruchome pocztówki, a montaż zderza epoki z takim wdziękiem, że nie sposób oderwać oczu. Jest w tym wszystkim nostalgia, tęsknota, ale też poczucie humoru i dystans.

Jeśli macie ochotę na kino, które nie podaje historii na tacy, ale raczej zaprasza do jej współtworzenia – przyjdźcie w najbliższą środę o 20:00 do Kina Janosik. Grand Tour to nie tylko film – to podróż w czasie i przestrzeni. I kto wie, może nawet podróż w głąb siebie?

Koniecznie przeczytaj

Najnowsze