Słuchaj nas online

Informacje | Kultura | Rozrywka | Nauka

Z życia gwiazd: Od błyskotliwych premier po wielki finał na kosmicznej scenie

Więcej od tego autora

Czas czytania: 2 minuty

Kosmiczny pył pod kanapą

Z mgławicy do sławy – każdy kiedyś zaczynał jako zbłąkany pyłek. Wyobraź sobie, że gdzieś w zakamarkach kosmosu, tam, gdzie rzadko zaglądamy, leniwie dryfuje sobie wielka chmura pyłu i gazu – taka kosmiczna wersja kurzu pod kanapą. Nikt nie zwraca na nią uwagi, bo cóż, takich chmur jest tam pełno. Ale ta konkretna, jakimś cudem, zaczyna się grawitacyjnie zgniatać, jakby ktoś tam z góry postanowił zrobić z niej coś fajnego. I tak powstaje dysk protoplanetarny – coś jak kosmiczny plac budowy, gdzie wszyscy są nieco w stresie, bo nie wiadomo, co z tego wyjdzie.

Świetlisty debiut gwiazdy.

W samym środku tego całego zamieszania powstaje coś, co zaczyna się obracać i zgarniać wszystko wokół siebie. „Hej, patrzcie na mnie! Będę gwiazdą!” – zdaje się wołać ta kula pyłu i gazu, chociaż jeszcze nie wie, jak bardzo to pragnienie jej zaszkodzi. To protosłońce, które dopiero szykuje się do swej wielkiej premiery.

Dorosłość, czyli codzienność na scenie

Ale zanim stanie się gwiazdą pełną gębą, musi przejść przez fazę dorastania. Wtedy to temperatura w jej wnętrzu rośnie tak gwałtownie, jakby ktoś nieumiejętnie podkręcił piec na maksa. I wreszcie, bum! Rozpoczyna się fuzja jądrowa, czyli prawdziwe show. „Ha! Teraz to ja rządzę!” – mówi gwiazda, rozbłyskując potężnym światłem. Wydaje się, że nic jej nie zatrzyma – świeci, grzeje, wszyscy wokół się na nią patrzą, a w szczególności wpatrują się w nią planety, bo bez niej byłyby tylko zmarzniętymi kulkami pyłu.

Kryzys wieku średniego, czyli czerwony olbrzym

Przez większość swojego życia gwiazda zachowuje się jak rockstar na scenie – pełna energii, błyszczy w blasku fleszy (czytaj: w świetle swojej fuzji jądrowej). Ale jak to bywa z gwiazdami, w końcu się wypala. Najpierw zaczyna brakować jej wodoru, a wtedy zaczyna się kryzys wieku średniego. Zaczyna puchnąć, jakby nagle założyła zbyt ciasne spodnie – to moment, kiedy zewnętrzne warstwy się rozszerzają, a ona staje się czerwonym olbrzymem. „Co tu się dzieje?!” – można by pomyśleć, patrząc na to.

Wielki finał – do wyboru biała kulka albo spektakularna supernowa

A potem… no cóż, każda gwiazda musi kiedyś zejść ze sceny. Nasze Słońce, takie umiarkowane w swoich ambicjach, spokojnie odrzuci zewnętrzne warstwy i zamieni się w małą, bladą kulkę – biały karzeł. Pozostanie wypaloną gwiazdą po imprezie kosmicznej, której już niewiele pozostało, tylko patrzeć, jak kręcą się planety, które po niej zostały.

Ale niektóre gwiazdy nie godzą się na spokojną emeryturę. One chcą zakończyć z hukiem! To te większe, które nagle eksplodują w widowiskowym pokazie fajerwerków – supernowej. „Zobaczcie mnie! Zapamiętajcie na zawsze!” – i zostawiają za sobą gwiazdę neutronową albo, jak przystało na prawdziwy dramatyzm, czarną dziurę. Ta ostatnia to taki kosmiczny odkurzacz, który pochłania wszystko wokół, a co nie wpadnie od razu, zaczyna krążyć jak przerażona materia w dysku akrecyjnym, wirując wokół czarnej dziury, zanim zostanie wchłonięta.

I tak oto kończy się życie gwiazdy – od pyłku kosmicznego, przez jaśniejącą celebrytkę wszechświata, aż po wciągający wir, który pochłania wszystko w swojej drodze. No, cóż… nawet kosmiczne byty muszą się zestarzeć.

To jak, gotowi na to, by spojrzeć na nocne niebo z większym zrozumieniem?

Koniecznie przeczytaj

Najnowsze