Słuchaj nas online

RADIO AWANGARDA

słuchaj nas

Informacje | Kultura | Rozrywka | Nauka

Lek na całe zło?

Więcej od tego autora

Czas czytania: 6 minuty

Jest takie chińskie powiedzenie, które brzmi mniej więcej tak: „Jeśli chcesz być szczęśliwy przez chwilę – napij się wina. Jeśli chcesz być szczęśliwy przez rok – stań na ślubnym kobiercu. Ale jeśli chcesz być szczęśliwy przez całe życie – zacznij uprawiać ogród”. Brzmi mądrze, prawda? Szkoda tylko, że większość z nas nie ma na to czasu ani ochoty. W końcu łatwiej jest nalać sobie kieliszek prosecco albo kliknąć w aplikację randkową na telefonie.

Zostań ogrodnikiem albo leśnym ludkiem

Ogrodnictwo wymaga czasu, cierpliwości i wiedzy. A przecież mamy już tyle na głowie! Praca, obowiązki, zobowiązania społeczne… Nie ma czasu na sadzenie kwiatów czy pielęgnowanie warzywnika. Ale czy na pewno? Może warto od czasu do czasu oderwać się od codzienności i zaszaleć w ogrodzie? Zobaczyć, jak rośnie i kwitnie to, co sami posadziliśmy?

Nie twierdzę, że ogrodnictwo to rozwiązanie wszystkich problemów. Ale z pewnością może przynieść wiele radości i satysfakcji. A kto wie, może nawet okaże się, że hodowla kwiatów jest o wiele bardziej ekscytująca niż przewijanie zdjęć na Tinderze? Przecież życie to nie tylko praca i obowiązki. Trzeba umieć się cieszyć drobnymi przyjemnościami. A uprawianie ogrodu może być jedną z nich. A jeśli nie możecie uprawiać ogrodu to może kwiaty doniczkowe w mieszkaniu?

Człowiek z natury jest istotą stadną, ale w dzisiejszych czasach to raczej stado ludzi przesiadujących w czterech ścianach. Według badań, prawie 4,5 miliarda mieszkańców wielkich miast spędza aż 90% swojego czasu w zamkniętych pomieszczeniach. Reszta czasu? No cóż, na pewno nie na łonie natury, ale raczej na przeglądaniu Instagrama czy Facebooka. I tak oto choroby przewlekłe i problemy z otyłością stały się plagą cywilizowanego świata. Co ciekawe, już starożytni znali regeneracyjną moc natury. Lecznicze rośliny hodowano już 60 tysięcy lat temu, a egipscy i perscy lekarze zalecali spacery w ogrodach dla poprawy zdrowia. Nawet dr Benjamin Rush, jeden z sygnatariuszy Deklaracji niepodległości i lekarz, przekonywał o pozytywnym wpływie ogrodnictwa i zieleni na pacjentów z zaburzeniami psychicznymi. Dlatego warto wyjść na zewnątrz i oddać się urokowi natury. W końcu hortiterapia, czyli terapia ogrodowa, jest oficjalną metodą prozdrowotną stosowaną w leczeniu chorób psychicznych.

Wszystko, co żyje – czy na pewno?

Neurobiologia rozwija się w bardzo szybkim tempie, a my coraz bardziej zaglądamy do naszych głów, aby dowiedzieć się, jak różne zachowania, praktyki czy nawet substancje wpływają na biochemię naszego mózgu. Ale czy to oznacza, że hipoteza o biofilii jest prawdziwa? Czy naprawdę mamy naturalną potrzebę przebywania wśród zieleni i innych żywych istot?

Edward O. Wilson, biolog i znawca mrówek, twierdził w swojej pracy z 1984 roku, że człowiek ma głęboką potrzebę kontaktu z naturą. Ale czy na pewno? Przecież od czasów pierwotnych większość naszego życia spędzaliśmy w jaskiniach, a nie na piknikach w ogrodach. Może nasza skłonność do natury ma bardziej praktyczne uzasadnienie – może to po prostu dlatego, że potrzebujemy jedzenia o które w jaskini było raczej trudno?

Niektórzy badacze sugerują, że biofilia może być bardziej romantyczną wizją niż rzeczywistością. Może to tylko wynik naszej wyobraźni, która idealizuje naturę i przypisuje jej jakąś tajemniczą siłę uzdrawiania. A może to po prostu kolejny sposób na sprzedaż kosmetyków z dodatkiem ekstraktów roślinnych?

Edward O. Wilson z czasem doszedł do wniosku, że ludzkość wyginie z powodu braku szacunku dla natury. Ale czy naprawdę to jest nasz największy problem? Czy nie powinniśmy się raczej martwić o nasze emocje, które wykształciły się w czasach paleolitu? Albo o nasze instytucje, które wywodzą się ze średniowiecza? A może bardziej powinniśmy się obawiać technologii, która przyjdzie z przyszłości? Bardzo możliwe, że to właśnie ta mieszanka będzie przyczyną naszej zagłady.

Inne imię zdrowia?

No cóż, może i tak, ale czy na pewno? Przecież nasi przodkowie ewoluowali w warunkach dzikich i bliskich przyrodzie, więc spędzanie jak najwięcej czasu na jej łonie jest najlepszym, co możemy dla siebie zrobić. Badania wykazują, że kontakt z naturą może wpływać na nasze hormony, a zwłaszcza na poziom kortyzolu. To prawda, że ten podstępny hormon sterydowy może zwiększać poziom glukozy we krwi i nasilać reakcję na stres. Ale czy spacer w parku naprawdę mogą go obniżyć?

Wszystko to brzmi pięknie i zachęcająco, ale czy naprawdę możemy być pewni, że to natura jest naszym najlepszym przyjacielem? Może warto zachować pewien sceptycyzm. Bo przecież natura też potrafi być kapryśna i nieprzewidywalna. Ale cóż, może warto spróbować. W końcu, jak mawiał Henry David Thoreau, przyroda to inne imię zdrowia.

Zielona szczepionka?

Ostatnie badania naukowe skupiają się na tym, jak zieleń wpływa na nasze samopoczucie. Okazuje się, że bakterie, które żyją w ziemi, mogą być naszym naturalnym antydepresantem. Mycobacterium vaccae, bo tak się nazywa ta magiczna bakteria, pobudza produkcję serotoniny i noradrenaliny w mózgu. To jakby małe stworki, które biegają po naszym ciele i podnoszą nam nastrój. I co ciekawe, pierwszy szczep tej bakterii został odkryty przez immunologa badającego trąd. To znaczy, że te bakterie są jak superbohaterowie – nie tylko walczą z naszą depresją, ale też z chorobami!

Ale to nie koniec! Naukowcy przeprowadzili eksperyment na myszach i okazało się, że myszy, które przyjmowały preparat z Mycobacterium vaccae, były spokojniejsze i mniej podatne na stres. To jakby szczepionka na złośliwość! Oj, wielu potrzebuje takiej szczepionki 🙂 Może w przyszłości będziemy mogli sobie zaaplikować zastrzyk zielonej szczepionki i zapomnimy o nerwicach i depresji?

A to jeszcze nie wszystko! Okazuje się, że nawet samo patrzenie na zielony ogród może poprawić naszą koncentrację i efektywność. Więc jeśli chcesz być mądry jak Albert Einstein, wystarczy, że będziesz mieć widok na ogród! Może warto więc założyć ogródek na balkonie albo częściej wychodzić na spacery do parku? Może to właśnie zieleń jest naszym nowym cudownym lekiem! Przekonajmy się sami i dajmy szansę naturze!

Kwitnące neurony

Mimo że nikt na świecie nie ma recepty na starość, kraje azjatyckie od lat przyglądają się naturalnym sposobom poprawiania jakości życia seniorów. To tutaj mieszka przecież najwięcej osób starszych (w Japonii – rekordowe 90,5 tys. stulatków). W przypadku takich chorób jak demencja czy alzheimer jedna z nowych teorii badawczych dotyczy neurotroficznego czynnika pochodzenia mózgowego (BDNF – brain-derived neurotrophic factor). BDNF to białko wydzielane przez neurony, które reguluje wzrost i przeżycie komórek nerwowych, uczestniczy w procesach związanych z pamięcią, uczeniem się oraz plastycznością synaptyczną. Nieprawidłowości związane z dystrybucją i sekrecją białka BDNF towarzyszą wielu chorobom, m.in. demencji, stwardnieniu rozsianemu (SM) czy parkinsonowi.

Do tej pory wiadomo było, że wysoka aktywność fizyczna przyczynia się do podwyższenia poziomu BDNF w organizmie. Jednak naukowcy wykazali, że lekkie prace ogrodnicze przynoszą podobny efekt. W 2019 r. grupa 41 osób powyżej 76. roku życia miała za zadanie przez zaledwie 20 minut dziennie uprawiać ogródek warzywny: podlewać, pielić chwasty, grabić, nawozić ziemię i przesadzać zioła. Po miesiącu sprawdzono kilka parametrów zdrowotnych uczestników badania, m.in. poziom białka BDNF. U wszystkich ogrodników amatorów jego poziom, a tym samym sprawność mózgu znacząco wzrosły!

Hortiterapia

Hortiterapia może przyjmować dwie formy: bierną i czynną. Czynna to najczęściej umiarkowanie intensywna praca w ogródku. Bierna polega na przebywaniu w otoczeniu oddziałującym na nasze zmysły – w przestrzeni pełnej różnych kolorów, zapachów i dźwięków natury. I jak się okazuje, nawet pasywna forma kontaktu z przyrodą ma pozytywny wpływ na starzejący się mózg. Badacze z Rutgers University w 2019 r. przyjrzeli się grupie pacjentów z szybko postępującą chorobą Alzheimera, którzy mieszkali w domu opieki. Część osób miała przez 15 minut dziennie przebywać w tzw. pokoju Snoe­zelen, czyli pomieszczeniu multisensorycznym. Pozostali zaś – w specjalnie zaprojektowanym klasycznym ogrodzie japońskim, z sadzawkami, triadą kamiennych buddyjskich rzeźb oraz tradycyjną bujną roślinnością: mchem, drzewkami bonsai, azaliami i różanecznikami. „Pacjenci z zaawansowaną demencją wykazywali się dużo lepszą pamięcią krótkotrwałą nawet po jednej sesji w ogrodzie japońskim. Niektórzy jeszcze przez kolejne dwa tygodnie wspominali relaksujące dźwięki cykad” – mówił Joel Flagler, profesor hortiterapii prowadzący badanie.

Co ciekawe, w grupie pacjentów, która odpoczywała w pokoju multisensorycznym, wyposażonym w nowoczesne urządzenia stymulujące zmysły oraz imitujące naturę, nie odnotowano żadnej poprawy zdrowia. Stan niektórych, mierzony za pomocą sygnałów stresowych organizmu, takich jak bicie serca czy poziom kortyzolu, nawet się pogorszył! Wniosek? Technologia nigdy nie zastąpi natury!

Leśna kapiel

Japończycy to jeden z najszybciej starzejących się narodów na świecie. Już w 2036 r. jedna trzecia społeczeństwa będzie miała powyżej 65 lat. W dodatku Japonia to najbardziej zurbanizowany kawałek globu – ponad 90% ze 126 mln ludzi żyje tu w miastach (a średniej wielkości miejscowość liczy około 1 mln mieszkańców). Ciasnota i zgiełk spowodowały, że kraj ten już od lat eksperymentuje z naturalnymi metodami terapeutycznymi, a także sposobami na zwiększenie zen w życiu codziennym. Na ulicach miast ze słupów ze światł­ami emitowane są dźwięki ptaków, a budynki często mają ogrody na dachach lub roślinne ścianki. Ale nic nie działa tak kojąco jak czas spędzony w ciszy, w otoczeniu wysokich drzew, które uświadamiają człowiekowi jego kruchość i małość. Praktyka shinrin-yoku, którą tłumaczy się jako leśne kąpiele, jest chyba jedną z najpiękniejszych biernych form hortiterapii. Nie ma zresztą nic wspólnego z wodą – to po prostu metaforyczne zanurzenie się w naturze.

Pojęcie shinrin-yoku wprowadził do obiegu japoński rząd już w latach 80., podczas boomu gospodarczo-finansowego. Niedługo później pojawiły się pierwsze badania naukowe, które potwierdziły, że czas spędzony w lesie jest bardzo korzystny dla zdrowia – i to niezależnie od tego, czy spacerujemy, czy tylko siedzimy pod drzewem i oddychamy. Wśród najczęstszych zalet takiej terapii wymienia się obniżenie poziomu kortyzolu i ciśnienia krwi oraz relaksujące, rozluźniające przejście w stan przewagi układu parasympatycznego mózgu. Las oferuje też ujemną jonizację, która uwalnia skórę od smogu elektromagnetycznego, a także naturalnie nas natlenia i poprawia odporność dzięki obecności fitoncydów (substancji wydzielanych przez rośliny, by zahamować rozwój mikroorganizmów), słynnej Mycobacterium vaccae oraz unoszącym się w powietrzu olejkom eterycznym. Jedyne, na co trzeba uważać, to komary!

Nie zwracaj uwagi na korzenie, skup się na kwiatach!

To jest zasada, którą warto zastosować nie tylko w ogrodzie, ale także w życiu. Psychoanalitycy twierdzą, że ogrody są doskonałą metaforą naszego życia. Podobnie jak rośliny, przechodzimy przez różne fazy – od początkowego stadium, gdy potrzebujemy odpowiednich warunków do wzrostu, aż po dojrzałe etapy, kiedy możemy cieszyć się owocami naszej pracy. Nawet gdy nadejdzie czas przekwitania, nie ma powodu do smutku – to tylko kolejny etap cyklu.

W jednym brytyjskim dokumencie telewizyjnym filozof Alain de Botton przypomniał słowa Nietzschego, który twierdził, że życie byłoby łatwiejsze, gdybyśmy patrzyli na trudności jak na rośliny w ogrodzie. Może to brzmi dziwnie, ale warto spróbować. Podobnie jak korzenie roślin, nasze problemy mogą być nieprzyjemne, ale jeśli otoczymy je miłością i troską, mogą przekształcić się w coś pięknego.

Naukowcy dowiedli, że spędzanie czasu na łonie natury ma lecznicze działanie dla naszego ciała i umysłu. Już dwie godziny tygodniowo spędzone w przyrodzie mogą przynieść korzyści. Niezależnie od tego, czy spacerujemy po lesie czy pracujemy w ogrodzie, natura ma moc uspokajania i regeneracji.

Tak więc nie ma sensu zwracać uwagi na korzenie naszych problemów. Skupmy się na kwiatach – na pięknych chwilach i owocach naszej pracy. Nurzajmy się w naturze i cieszmy się jej leczniczym działaniem. Życie jest jak ogród – warto go pielęgnować i cieszyć się jego urokami.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Koniecznie przeczytaj

Najnowsze