Słuchaj nas online

Informacje | Kultura | Rozrywka | Nauka

Inteligencja – dar czy społeczny wyrok skazujący?

Więcej od tego autora

Czas czytania: 4 minuty

Bycie inteligentnym to świetna sprawa. W teorii. W praktyce? No cóż, to trochę jak posiadanie diamentowego wiertła w świecie, w którym wszyscy cieszą się z plastikowych łyżeczek. Niby imponujące, ale jakoś tak… niezbyt praktyczne.

Myślenie? Lepiej z tym nie przesadzać

Nie wiem, czy miałeś kiedyś wątpliwą przyjemność rzucenia w towarzystwie jakiejś głębszej myśli – takiej, która wykracza poza pogodę, ceny paliwa i to, że „życie to nie bajka”. Jeśli tak, to pewnie zauważyłeś, jak wokół ciebie nagle zapada dziwna cisza, ktoś zmienia temat na coś bardziej przystępnego (czytaj: nie zmuszającego do myślenia), a ty kończysz wieczór, czując się jak jedyny człowiek na imprezie, który wie, kim był Schopenhauer. A wiesz, co mówił Schopenhauer? Że inteligencja to raczej przekleństwo niż błogosławieństwo. Jak na ironię, jego własna teoria idealnie wyjaśnia, dlaczego większość ludzi nigdy się z nim nie zgodziła – bo wymagałaby od nich… cóż, myślenia.

Gdy historia mówi „nie” myślicielom

Ale wróćmy do tematu. Społeczeństwo ma pewien problem z ludźmi, którzy widzą więcej niż powinni. Historia jest pełna jednostek, które miały nieszczęście urodzić się trochę za wcześnie (albo po prostu wśród niewłaściwych ludzi). Weźmy takiego Sokratesa – tylko zadawał pytania, a skończył, pijąc cykutę, bo najwyraźniej jego „deprawacja młodzieży” była nie do zniesienia dla ateńskich starszyzn. Albo Galileusza – śmiał twierdzić, że Ziemia krąży wokół Słońca, i nagle okazało się, że to najgorszy PR-owy kryzys Kościoła od czasów, kiedy ktoś wymyślił wolną wolę.

Dlaczego ludzie wolą się nie wysilać?

Widzisz, inteligencja to nie tylko umiejętność układania puzzli o 5000 elementów bez patrzenia na obrazek. To także skłonność do kwestionowania rzeczywistości, a nic nie denerwuje ludzi bardziej niż konieczność zmiany zdania. Gdy pokazujesz komuś, że jego przekonania mogą być błędne, jego mózg uruchamia tryb awaryjny – zamiast słuchać i analizować, instynktownie zaczyna cię unikać albo wręcz traktować jako zagrożenie.

I to nie jest tylko moja teoria spiskowa – naukowcy naprawdę odkryli, że kiedy ktoś czuje się intelektualnie przyćmiony, aktywuje się u niego ciało migdałowate, czyli ta sama część mózgu, która reaguje na bezpośrednie zagrożenie, jakbyś właśnie zamachnął się na niego kijem bejsbolowym. Tylko że zamiast pałki masz po prostu lepszą argumentację. Efekt? Inteligentni ludzie nie są odrzucani dlatego, że się mylą – są odrzucani, bo mają rację zbyt wcześnie.

Zostałeś wykluczony? Witamy w klubie!

Ale nie bój się, drogi myślący człowieku! Wcale nie jesteś skazany na wieczną samotność i rozmowy z własnym odbiciem w lustrze (choć nie ukrywam – lustro przynajmniej nie zmienia tematu na „co dziś jadłeś na obiad?”). Możesz znaleźć innych, którzy myślą podobnie – w książkach, w niszowych internetowych społecznościach albo w filozoficznych rozmowach przy winie (czy tam herbacie, zależy od poziomu egzystencjalnego kryzysu).

Czy myśliciele zawsze mają pod górkę?

Na koniec – czy inteligencja to dar, czy raczej społeczna pułapka? Cóż, jedno jest pewne: świat byłby o wiele nudniejszy bez ludzi, którzy zamiast powtarzać stare schematy, odważnie pytają: „A co, jeśli…?”. Więc jeśli kiedykolwiek czułeś się jak outsider, bo myślisz zbyt dużo – gratulacje, to znaczy, że idziesz w dobrym kierunku. I pamiętaj: Schopenhauer miał rację, ale to nie znaczy, że musimy być smutni. W końcu ktoś musi dodać trochę błyskotliwości do tych wszystkich rozmów o pogodzie.

Dopełnię tylko przykładami

Oto dziesięciu genialnych myślicieli, których społeczeństwo potraktowało… cóż, delikatnie mówiąc, jakby myślenie było przestępstwem.

1. Sokrates (469–399 p.n.e.) – „Deprawacja młodzieży”

Zachęcał ludzi do myślenia, kwestionowania autorytetów i zadawania trudnych pytań. Społeczeństwo mu podziękowało, każąc mu wypić truciznę. W końcu, kto by chciał mieć w mieście faceta, który psuje ludziom dobrą zabawę pytaniami typu „Czy naprawdę wiesz, co mówisz?”

2. Galileusz (1564–1642) – „Kłopotliwy miłośnik teleskopów”

Ośmielił się stwierdzić, że Ziemia nie jest centrum wszechświata. Kościół katolicki uznał to za skandal i wrzucił go w areszt domowy. Gdyby żył dzisiaj, pewnie dostałby bana na Facebooku za szerzenie „kontrowersyjnych teorii naukowych”.

3. Giordano Bruno (1548–1600) – „Za dużo wiedział”

Nie dość, że zgadzał się z Kopernikiem, to jeszcze śmiał sugerować, że wszechświat jest nieskończony i mogą istnieć inne planety z życiem. Kościół się tym tak wzruszył, że postanowił spalić go na stosie. W końcu – nie można pozwolić, by ktoś miał aż tyle racji.

4. Hypatia z Aleksandrii (ok. 360–415 n.e.) – „Zbyt mądra jak na swój czas”

Wybitna filozofka, matematyczka i astronomka. Została brutalnie zamordowana przez fanatyczny tłum, bo jej nauki i niezależność kłóciły się z ówczesnymi religijnymi dogmatami. Moralność tłumu? Na poziomie średniowiecznego horroru.

5. Nikola Tesla (1856–1943) – „Genialny, ale bez znajomości”

Gość, który praktycznie wymyślił współczesną elektryczność i marzył o darmowej energii dla wszystkich. A co zrobił świat? Zamiast go nagrodzić, pozwolono mu umrzeć w biedzie i zapomnieniu, podczas gdy jego rywale zgarnęli fortuny. Smutna lekcja: biznes zawsze wygrywa z wizją.

6. Alan Turing (1912–1954) – „Złamał kod, ale nie schematy społeczne”

Złamał kod Enigmy, skrócił II wojnę światową i przyczynił się do narodzin komputerów. W nagrodę za swoje zasługi… został skazany na chemiczną kastrację za swoją orientację seksualną. Społeczeństwo doceniło go dopiero po kilkudziesięciu latach – trochę późno, nie?

7. Friedrich Nietzsche (1844–1900) – „Zbyt radykalny, by być lubianym”

Krytykował moralność, religię i społeczne normy, twierdząc, że ludzie powinni tworzyć własne wartości. W jego czasach uznano go za szaleńca. Po śmierci jego filozofia wpłynęła na całą współczesną myśl – ale gdy żył, mało kto traktował go poważnie.

8. Vincent van Gogh (1853–1890) – „Za życia nikt go nie chciał”

Może nie był filozofem, ale jego historia to klasyczny przykład, jak społeczeństwo ignoruje geniuszy. Sprzedał tylko jeden obraz za życia, a dziś jego dzieła warte są setki milionów dolarów. Jeśli masz talent i nikt go nie docenia – pociesz się, może za 100 lat będziesz legendą.

9. Émile Zola (1840–1902) – „Pisarz kontra hipokryzja”

Francuski pisarz, który stanął w obronie niesłusznie oskarżonego Alfreda Dreyfusa. Jego słynny tekst „J’accuse…!” wstrząsnął Francją, ale kosztował go wygnanie. A wszystko dlatego, że miał czelność walczyć o prawdę.

10. Galileo Ferraris (1847–1897) – „Zapomniany wynalazca”

Wymyślił silnik indukcyjny, ale to Tesla i Westinghouse zgarnęli całą sławę. Nie był człowiekiem od marketingu, więc historia zapomniała o nim szybciej, niż zdążył powiedzieć „prąd zmienny”.

Wniosek? Społeczeństwo od zawsze ma talent do ignorowania, odrzucania i niszczenia tych, którzy widzą za dużo, za wcześnie. Ale to właśnie ci ludzie zmieniają świat – nawet jeśli początkowo świat nie jest na nich gotowy.

Koniecznie przeczytaj

Najnowsze