Prolog
Wszystko zaczęło się pewnej nocy. Kamil powinien był spać dawno. Teoretycznie. W praktyce od kiedy kilka dni temu znalazł przejście ze swojego pokoju na strych, a strychu odnalazł starą skrzynię z dokumentami,
jego noce składały się od tej pory z latarki i kolejnego dokumentu. Z początku w głowie szesnastolatka głowiły się myśli rodem z amerykańskich thriller’ów. Ale potem zaczął te dokumenty przeglądać.
Niestety z każdy dniem (a raczej nocą) jego entuzjazm spadał.
Były to zwykle rachunki, przepisy i listy. Wprawdzie listy nie wyglądały jeszcze takie źle, ale były głównie wezwaniami do zapłaty. Listy prywatne zapewne przetrzymywano gdzie indziej. Ta skrzynia wydawała się jedną wielką klapą, nudną przeszłością.
Aż do dzisiaj. Dzisiaj znalazł dziennik pradziadka.
Część I
Skrzynia
O pradziadku Andrzejowi nie mówiło się zbyt wiele. Dotychczas Kamil wiedział o nim tyle że był. Tym bardziej zdziwiło go znalezienie jego pamiętnika.
„Pamiętnik”. Może raczej trzeba było powiedzieć „dziennik”. Była to gruba księga, oprawiona w skórę, zabezpieczona sznurkiem przed otwieraniem się.
Wyraźnie nosiła ślady użytkowania – tu i ówdzie przetarcia, pożółkłe kartki i okładka naprawiana wielokrotnie. „Dziennik Andrzeja Michalińskiego” głosił wyblakły napis z okładki. Był to dumny tytuł nie mający związku z rzeczywistością. Prawdziwe wpisy zaczynały się mniej więcej od połowy. Wcześniej był raczej brudnopisem. Świadczyły o tym pierwsze strony, na których wypisane były obliczenia i odręczne rysunki.
Prawnuk autora jak to miał w zwyczaju, zostawiał najlepsze na koniec więc po szybkim tylko przeglądnięciu odłożył do komody i wrócił do przeglądania reszty kufra. Było parę rysunków malowanych charakterystyczną ręką małego dziecka. Najbardziej przerażające było w tym to, że obrazek przedstawiał walczące czołgi. Kamil był pewien, że nie był to ulubiony temat młodych malarzy w tym wieku. Widać taka była codzienność tamtych ludzi. Poza tym chyba drugim najciekawszym znaleziskiem (zaraz po dzienniku) było drzewo genealogiczne. Trochę nie aktualne, kończyło się na mamie Kamila. Z lekkim zawodem musiał przyznać, że kufer nie skrywał żadnych skarbów. Chłopak maniakalnie oglądał filmy przygodowe (w szczególności zaś Indianę Jonesa), więc oczywiście spodziewał się przynajmniej mapy do grobowców.
Zdołowany usiadł do lektury pamiętnika. Część w którym był brudnopis ledwo przekartkował. Widać było że jego dziadek miał talent plastyczny. Ale przeglądając dziennik, Kamil zauważył metamorfozę. Obliczenia pisane luźno na marginesach coraz bardziej rzedły, a za to dominowały rysunki. Rysunki przedstawiające dziewczynę. Piękną dziewczynę. Chłopak szybko zerknął na drzewo genealogiczne, i półuśmiechem porównał rysunki z portretem jego prababci. To była ta sama osoba, Maria Michalińska.
Potem zrobiło się dziwnie. Wiersze. Wiersze miłosne kierowane do prababci Marii. Choć talent plastyczny u pamiętnikarza był z pewnością niebywały, nie można tego było powiedzieć o jego duszy poety. Dlatego wiersze znikły bardzo szybko. Wtedy Kamil przypomniał sobie, że nadal żyjąca prababcia Marysia, wprost uwielbia poezję. Ale patrząc na te wiersze, trudno było sobie wyobrazić że pokochała je po twórczości jej adoratora. Chyba że lubiła sztukę już wcześniej i pradziadek próbował jej zaimponować w ten sposób? Na to pytanie odpowiedzieć mogła tylko jego prababcia. Jednak gdyby ją o to zapytać, ona zainteresowała by się skąd takie przypuszczenie. A chłopak nie mógł pokazać jej dziennika. Nie był do końca pewien jak prababka Maria, zareagowałaby na wieść że jej mąż pisał jakieś wiersze. Często się zdarzało że wzruszała się na samo wspomnienie pradziadka. Taka pamiątka mogła by wywołać szok psychiczny. Kamil wolał to odkrycie pozostawić dla siebie. Ale teraz ukazała się najciekawsza część pamiętnika – wpisy.
Część II
Pamiętnik
Każdy nowy wpis (sądząc po datach) był umieszczany codziennie, ewentualnie co dwa dni. Ewidentnie było widać, dlaczego pradziadek zdecydował się pisać prowadzić dziennik.
„Wpis 1”
Udało mi się wreszcie zaprosić Marię na spacer. Od dawna się do tego przymierzałem, ale dopiero dzisiaj zebrałem się na odwagę żeby ją o to zapytać. Ku mojemu zdziwieniu wyraziła szczere zainteresowanie. Wydaje mi się że zabiorę ją nad jezioro. Jest tam malowniczo o tej porze roku (…)
„Wpis 2”
Dopiero dzisiaj uświadomiłem sobie jak potrzebne mi było pisanie tego pamiętnika. Nie mogę tłamsić w sobie swoich emocji. Muszę je gdzieś wylać. Mój brudnopis to dobre miejsce, szczególnie że nikt nie będzie, tutaj tego szukał. Wczorajszy spacer z Marysią wypadł dobrze. Miałem szczęście że trafiliśmy na malowniczy wschód słońca. Było przepięknie i …
W tym momencie Kamil stanowczym ruchem zamknął dziennik. „Nie mogę tego czytać!” uświadomił sobie. Jego pradziadek to pisał w ten sposób właśnie po to aby nikt tego nie czytał. To była historia miłości. Miłość. Duże słowo, Nie było to coś błahego. Gdyby autor zapisywał tylko swoje życie codzienne, chłopiec nie miałby żadnych oporów, aby bliżej poznać człowieka, który zmarł przed jego narodzeniem. Z bólem serca, bo opowieść zaczynała go wciągać, schował dziennik z powrotem do kufra. Zapewne już nigdy nie otworzy tego kufra. Ciekawe, jaka historia kryła się pod tym zamkniętym wiekiem skrzyni.
Część III
Rozmowa
Sytuacja wydarzyła się dwa tygodnie przed Świętami Bożego Narodzenia.
W rodzinie Michalińskich co roku cała rodzina zjeżdżała się do kolejnego domu. Tą tradycję zapoczątkował nie kto inny jak pradziadek Andrzej. W tym roku miejscem zjazdu był dom rodziców Kamila. Pierwsza przyjechała prababcia Maria.
Mimo podeszłego wieku była pełna energii. Kamil od czasu przygody z pamiętnikiem zupełnie inaczej patrzył na swoją prababcię, jednak zgodnie z postanowieniem nie otwierał kufra. Może to dziwne ale tak naprawdę po raz pierwszy uświadomił sobie że kiedyś ta pomarszczona kobieta była młoda.
Właśnie pomagał stroić prababci choinkę kiedy ona, we właściwy dla siebie sposób zapytała go:
-Słyszałeś kiedyś o pamiętniku twojego pradziadka?
-Pamiętniku?- Kamil aż drgnął.- To pradziadek pisał pamiętnik?
-O tak, przez wiele lat- Prababcia uśmiechnęła się pod nosem.- Ale ten łajdak nie powiedział mi o tym. Dowiedziałam się to tym od niego praktycznie na łożu śmierci.
-Co było w tym pamiętniku? – Kamil jak najmocniej silił się na obojętność.
-Miłość. Historia naszej miłości, którą chciałabym ci przekazać. Ale on schował swój dziennik.
-Prababciu, ale ja średnio lubię powieści romantyczne.- rzucił chłopak półżartem.
-Wiem- Starsza kobieta westchnęła- może powiedziałam ci to zbyt wcześnie. Ale ty nie znałeś Andrzeja. A chciałabym żebyś go poznał.
Gdybyś kiedyś znalazł ten pamiętnik proszę, przeczytaj go.
-Dobrze.- Kamil przez chwilę myślał. – przepraszam za to może zbyt osobiste pytanie, ale jak się poznaliście?
Twarz prababci rozjaśnił uśmiech.
– To było w liceum. Nie chodziliśmy razem do klasy, wtedy były one… chyba mogę powiedzieć „rozdzielnopłciowe”? Ale to był mały budynek, więc często widywaliśmy się przed i po lekcjami. Zakochałam się w nim od pierwszej rozmowy, od pierwszego spojrzenia w te zielone oczy. Kiedy on zaprosił mnie na spacer, byłam wniebowzięta.
Kamil uśmiechnął się w duchu na wspomnienie jak opisał całą sytuacje jego pradziadek „z drugiej strony barykady”.
Czyli stało się. Dostał zgodę na przeczytanie dziennika. Skończyli ubierać choinkę w milczeniu, za wyjątkiem instrukcji prababci jak zawiesić lampki, girlandę itd.
Kiedy skończyli, chłopak poszedł prosto do swojego pokoju. Z uśmiechem sięgnął po kij którym otwierał przejście ze swojego pokoju na strych. Bez trudu odnalazł kufer, a w kufrze książkę oprawioną w skórę .
Część IV
Wigilia
Od rozmowy z prababcią minęły dwa tygodnie. Przez ten czas Kamil zdążył przeczytać zaledwie jedną piątą dziennika. Starał się kryć z tym przed prababcią. Planował ją zaskoczyć .Na dzień przed wigilią chłopiec siedział jak na szpilkach. Aż wreszcie usłyszał dzwonek do drzwi. Sprintem godnym Usaina Bolta zbiegł do drzwi i odebrał paczkę od kuriera zanim przyszedł ktoś inny z rodziny. Krzyknął tylko – Pomyłka! – i biegiem wrócił do swojego pokoju. Po upewnieniu się że nikt nie idzie, powoli i ostrożnie rozpakował przesyłkę. Odetchnął kiedy zawartość okazała się nienaruszona. O tej porze roku trudno było zdobyć białe róże.
Wieczerza wigilijna była cudowna. Zgodnie z tradycją prezenty leżały pod choinką, jeszcze zanim rodzina zasiadła do stołu. I tradycyjnie młodsze rodzeństwo i kuzynostwo Kamila. Wierciło się patrząc łakomie na pakunki. Ale zgodnie z niepisanym prawem można było je otworzyć dopiero po wspólnym kolędowaniu. Ale (na szczęście) w końcu nadszedł ten moment, w którym dzieciarnia rzuciła się na prezenty. Po chwili dołączyli do nich dorośli oraz młodzież, ci jednak byli bardziej opanowani. Salon wypełnił szelest rozdzieranego papieru pakunkowego oraz okrzyki radości. Gdy w salonie ucichło i obdarowani nacieszali się swoimi prezentami, przedzierając się się poprzez warstwę podartych opakowań, do świątecznego drzewka podeszła prababcia. Zauważyła z boku prezent, opakowany w ciemny papier i podpisany: „Maria Michalińska”.
Starsza kobieta ze wzruszeniem oglądała zawartość. Spojrzała znacząco na Kamila.
-Znalazłeś?
-Znalazłem.
-Zawsze dawał mi je w szczególnych okolicznościach, nigdy w błahych. Gdy mi się oświadczał, dał mi cały kosz.
Rozmowa zaczęła przyciągać uwagę reszty rodziny, toteż prababcia na odchodne rzuciła tylko – Miłej lektury – i skupiła uwagę na najmłodszych.
Epilog
„Wpis 3250 – ostatni”
Minęło ponad 10 lat odkąd zacząłem pisać ten dziennik. Ostatnio przejrzałem pierwsze wpisy. To już nie jest to samo co teraz. Nie chodzi o to, że już jej nie kocham. Wtedy się w niej zakochiwałem. Teraz – kocham.
Zakończę tan dziennik. Mam jednak zadzieję że ktoś kiedyś go znajdzie i przeczyta. Jeśli to czytasz, życzę ci poznania kogoś takiego jak Maria.
Nie będę pisał więcej. To już koniec.
Andrzej Michaliński
Autor: Jan Juroszek