Mój największy skarb, życiowa wygrana. To dzięki niej moje życie nie jest czarno- białe, a promieniuje tysiącami barw. Uśmiecham się na widok jej rudych kędzierzawych włosów, które podskakują wraz z każdym jej ruchem… Śmieje się radośnie na widok kota, którego przywiozła ze sobą kuzynka. Kocham jej uśmiech… To coś, co odziedziczyła po ojcu… W jego uśmiechu też się niegdyś zakochałam…
-Co się stało mamo?- pyta mnie córka, siadając na kolanach, a ja dopiero wtedy zauważam, ze po moich policzkach spływają pojedyncze łzy.
-Nic, kochanie –uśmiecham się blado, a Zosia ociera moje łzy. Przytulam ją mocno i dociera do mnie, ze muszę cieszyć się z każdej chwili spędzonej razem. Bo moje chwile są policzone.
Nowotwór mięśni – taką diagnozę otrzymałam sześć miesięcy temu. ‘’Został Pani najwyżej rok.’’ Załamało mnie to. Pierwsza myśl- co będzie z moją ukochaną córeczką… Moją Zosią…
-Uwaga, Uwaga!-Z rozmyślań wyrwała mnie moja siostra- Uroczyście oświadczam, że na niebie rozbłysnęła pierwsza gwiazdka!
W jednej chwili cały dom opanowała niespodziewaną radość. Wszyscy zaczęli składać sobie bożonarodzeniowe życzenia.
-Wszystkiego najlepszego, mamo-powiedziała Zosia, przytulając mnie.
-Nawzajem, Malutka.
-Wcale nie jestem mała! Mam już cztery latka! – wykrzyknęła naburmuszona Zosia.
-Dobrze, już dobrze… – odpowiedziałam z uśmiechem.
Z całą rodziną zasiedliśmy do stołu. Było nas łącznie piętnaście osób. Na stole widniało dokładnie dwanaście dań i szesnaście talerzy. Każdy zajęty był rozmową. Każdy był szczęśliwy. I wtedy pomyślałam, że taką właśnie chcę zapamiętać moją rodzinę. W rogu salonu uroczyście widniała choinka-ogromne drzewko ścięte dziś rano. Wszyscy stroiliśmy ją, ciesząc się przy tym jak dzieci.
Kiedy nadeszła pora na dzielenie opłatkiem, moja córka powiedziała ‘’ Oby zawsze nasze święta były pełne radości i prezentów’’ … Nie wiedziała bowiem, ze to nasze ostatnie wspólne święta.
Po kolacji wszyscy odpakowywaliśmy prezenty i radośnie śpiewaliśmy kolędy. Na twarzach domowników widać było radość , która płynęła ze wspólnoty ludzi, którzy się kochali i celebrowali narodzenie Boga pełnego miłości. Dzieci cieszyły się z otrzymanych prezentów, a dorośli z nostalgią wspominali razem spędzone dzieciństwo, chwile wzlotów i upadków życiowych. Niestety, na każdego człowieka kiedyś nadchodzi pora na pożegnanie. Nikt nie wie, kiedy ona nadejdzie. Nie możemy się do niej w żaden sposób przygotować. Pozostaje nam cieszyć się każdą chwilą życia. Żyć tak, aby nie ranić innych. Cieszyć się każdą chwilą spędzoną z najbliższymi. Starać się poświęcać rodzinie jak najwięcej czasu. Ja mogłam zrobić właśnie tyle, aby moja córka zapamiętała mnie radosną i spokojną. Chciałam, aby wiedziała, jak ważne jest to, by cieszyć się każdą najmniejszą chwilą. Człowiek tak naprawdę nie docenia tego, co ma. Dopiero, gdy spotka go jakaś tragedia życiowa, choroba, zaczyna zauważać, jak bardzo jest kochany. Zauważa, ile wspaniałych osób go otacza, kocha, wspiera. Dobrze, że ja miałam szansę to spostrzec w ten wigilijny dzień.