Gdy autor napisze książkę, która bardzo spodoba się wszystkim liczymy, że nie będzie on później leniuchował i napisze kolejną część/ powieść.
Dla nas, czytelników to oczywiste, dopingujemy kogoś nie zdając sobie sprawy, jak wiele kosztuje to pisarza, jaki ogrom sił poświęca na pisanie (zwłaszcza pracując zawodowo!).
Dlatego ogromnie się cieszę, że po raz drugi w tym roku na rynku wydawniczym pojawiła się nowość sygnowana nazwiskiem Natalii Nowak- Lewandowskiej.
„Pozornością” wyżej wspomniana autorka „kupiła” serca wielu czytelników, również i moje. Dlatego z ogromnym zaciekawieniem sięgnęłam po „Głód miłości”, miałam pewność, że na pewno jest ona warta przeczytania. Oczywiście nie pomyliłam się, jednak spotkało mnie duże zaskoczenie. Przede wszystkim- głównym bohaterem jest mężczyzna. Może to nie jest dziwne, ani wyjątkowe, ale jednak częściej na pierwszym planie i to w powieści w jakiejś mierze dotyczącej miłości są jednak kobiety.
Dawid jest prawnikiem, szefem kancelarii. Wątek pracy był również ciekawy choć nasz bohater ne był szefem idealnym. Jednak najważniejszy był ten dotyczący spotkania z piękną nieznajomą. Samo spotkanie odbyło się w niestandardowych okolicznościach. Powoli między nimi budzi się uczucie, jednak zaczynają też pojawiać się skazy na tym idealnym związku.
Muszę przyznać się, że zakończenie troszkę mnie zaskoczyło, zwłaszcza w świetle tego, co przeczytałam.
Bardzo się cieszę, że Natalia Nowak- Lewandowska porusza w swoich powieściach temat chorób psychicznych. Pokazuje, że wokół nas znajdują się osoby chore i funkcjonują nawet dobrze. Autorka ukazała problem z różnych stron: jak już wspomniałam- osoby chorej, jej partnera czy rodziny.
„Głód miłości” czyta się szybko i cóż, wywołuje mocne emocje. Bardzo, bardzo polecam i.. czekam na kolejną książkę!
Recenzja: Małgorzata Łaziuk.