Lilka wracała ze szkoły. Dookoła padał śnieg, a jakieś dzieciaki biegały po podwórku i urządzały bitwę na śnieżki. Sceneria była wręcz jak z bajki – szron pokrywał gałęzie drzew, po zaśnieżonych parkach latały ptaszki szukając ziarenek, a gdzieniegdzie można było zauważyć w oknach kolorowe lampki. Lila była bardzo zadowolona, ponieważ to dzisiaj był ostatni dzień w szkole przed przerwą świąteczną. W sumie, lekcje i tak były bardzo luźne, ponieważ każdy nauczyciel przygotował dla uczniów bożonarodzeniowe niespodzianki. Dziewczynka już zaczęła planować w głowie, co będzie robić przez następne dni – w końcu, do Wigilii zostały tylko dwa dni, a ona nie zakupiła jeszcze prezentu dla babci i brata. Zapewne mama poprosi ją także o posprzątanie mieszkania i udekorowanie choinki, a dziadek będzie chciał piec z nią pierniczki. Jeden dzień zatem już sobie poukładała. Nim się zorientowała, była już pod blokiem, w którym mieszkała.
W mieszkaniu było bardzo zimno, toteż Remi zaparzył sobie herbatę z cytryną. On zawsze najwcześniej wracał ze szkoły. Nie miał pracy domowej, dlatego postanowił trochę poleniuchować. Chciał wykorzystać okazję, że siostry nie było w domu, więc grał na konsoli już od godziny, ponieważ Lilka nienawidzi jego gier, bo są one dla niej zbyt głośne. Remek nie rozumie Liliany i tego, że nie pozwala mu pograć, bo przecież wszyscy jego kumple mają już po setnym poziomie, a on stoi na marnym pięćdziesiątym trzecim. No, ale cóż, takie już życie młodszego brata – nigdy nikt na nic mu nie pozwala.
Nagle usłyszał przekręcanie klucza od drzwi. No, niestety zabawa się skończyła. I tak jak myślał do mieszkania wparowała jego siostra. Miała na sobie czerwony żakiet, zielone jak świerk spodnie i czarny szalik w ciemnoczerwone groszki.
– Remek, ty za chwilę uzależnisz się od tych gier- wyparowała – zrobiłbyś coś pożytecznego.
-Mhm, jasne. I tak już mój czas na konsolę jest ograniczony do trzech godzin tygodniowo – odparł chłopak – a jeśli już chodzi o zrobienie czegoś pożytecznego, kupiłem ci na obiad kurczaka z frytkami. Jest w kuchni – po czym wrócił do gry.
– No, chociaż tyle. Dzięki – powiedziała dziewczynka, po czym poszła się przebrać. Zastanawiała się, o której mama wróci z dyżuru w szpitalu – była pielęgniarką i ostatnio często zostawała kilka godzin dłużej w pracy w zastępstwie za jakąś koleżankę. Według Lilki, jej mama była za dobra dla wszystkich. Każdemu chciała pomóc i nie potrafiła nikomu odmówić. Tata natomiast był adwokatem i miał twardy charakter. Wielką wagę przywiązywał do podziału obowiązków, był solidny i nieustępliwy. Na jutrzejszy dzień oboje wzięli od dawna upragniony urlop, który przeznaczą na świąteczne sprawunki. Dziewczynka wzięła szybki prysznic i pobiegła, aby skonsumować posiłek.
Następnego dnia, późnym popołudniem cała rodzina była w drodze do dziadków. Mieszkali oni dosyć daleko, bo godzinę drogi od peryferii Warszawy. Remi był bardzo ucieszony tym wyjazdem – w końcu mógł wyrwać się z domu. Od tych wszystkich porządków robiło mu się słabo. Po prostu nienawidził sprzątać, a dzisiaj, przez całe przedpołudnie właśnie to tylko miał na głowie. Poza tym, dziadek zawsze potrafił wymyślić jakieś ciekawe zajęcie, a babcia upiec coś dobrego. Lila natomiast, miała piec z dziadkiem pierniczki – babcia nie lubi pieczenia tych ciasteczek, ale za to jej mąż uwielbia je robić. Gdy wjeżdżali na posesję, tata naszej mamy już czekał na nich przed wejściem. Wieczorem, wszyscy wyruszą z powrotem do Warszawy, a dziadkowie razem z nimi i zostaną tam aż do drugiego dnia świąt.
Zapach pierniczków napełniał cały dom. Lilka i dziadek leżeli zmuleni na kanapie, a babcia i Remek przygotowywali kolację. Rodzice dziewczynki i chłopca rozmawiali o czymś za stołem. Nagle, zza okna dobiegł ich dziwny dźwięk. Wszyscy jednocześnie podnieśli się z miejsc. Widok za oknem przyprawił każdego o gęsią skórkę. Na samochód rodziny runął stary dąb. Auto było w krytycznym stanie – przypominało jedynie stertę zmiażdżonego metalu. Mama i tata wymienili zrozpaczone spojrzenia, po czym popędzili na zewnątrz. Dzieci zostały w środku i przypatrywali się bliskim płaczu minom rodziców. Po chwili wrócili do środka.
– Niestety, straciliśmy samochód – odparł tata.
– Jak widać, nic nie można chyba już nim zrobić – dopowiedział dziadek – nadaje się tylko na złom.
– Niestety tak. Ale mamy też inny kłopot: jak wrócimy do domu? – powiedziała mama.
-Przykro mi, ale ja i babcia też nie mamy auta. Oddaliśmy je do serwisu trzy dni temu. – odrzekł dziadek.
– A jakiś autobus?
– Stąd nie ma żadnego do Warszawy, a Wigilia już jutro. Wygląda na to, że na święta zostaniecie u nas – odparła babcia.
– O matko. Przecież wszystko, co kupiliśmy na święta jest w stolicy! – powiedziała zrozpaczona mama.
– Cóż, musimy tutaj załatwić wszystko na nowo. Pójdę przygotować wam miejsca na nocleg – odrzekła babcia i poszła na piętro.
Remi i jego siostra siedzieli przed telewizorem. Ich rodzice chcieli porozmawiać sam na sam. Musieli przegadać stratę samochodu, no i oczywiście sprawę świąt spędzonych u dziadków. Na razie ani dziewczynka, ani chłopak nie czuli atmosfery świąt. Wlepili swoje oczy w TV, gdzie akurat transmitowano jakiś oklepany teleturniej. Oboje byli bardzo smutni. Kto wie, za ile wrócą do domu? U dziadków nie było źle, ale to nie to samo, co Wigilia w domu. Nagle do pokoju weszła babcia.
– Dzieciaki, nie martwcie się. Wszystko będzie dobrze. Spędzimy u nas cudne święta. A teraz czas iść spać. Jutro czeka nas mnóstwo pracy. Musicie być w pełni sił- powiedziała.
-Nie wiem, czy będę umiała zasnąć – odparła Lila.
– Ja też- dodał Remek.
– Postarajcie się, kochani. Dobranoc
– Dobranoc – powiedziało rodzeństwo, po czym poczłapało do swoich łóżek.
Następny dzień był bardzo męczący dla wszystkich. Święta na ostatnią chwilę to nie był dobry pomysł. Ale w końcu nadszedł czas kolacji wigilijnej. Cała rodzina zasiadła do stołu. Wieczór minął im w cudownie przyjemnej atmosferze. Później wszyscy śpiewali kolędy. A gdy wszystko zostało już posprzątane, babcia zwołała rodzinę do salonu. Gdy Lilka ujrzała prezenty pod choinką bardzo się zdziwiła. Myślała, że te święta będą inne – bez podarków, dociekania od kogo pochodzi paczka i licznych niespodzianek. Gdy jednak otworzyła torebkę z jej imieniem, bardzo się wzruszyła. Dostała malutkiego, porcelanowego aniołka, który trzyma serduszko, a wraz z nim przepiękny wierszyk, napisany specjalnie dla niej. Od razu wiedziała, że pochodzi on spod pióra mamy. Nigdy jeszcze nie dostała takiego prezentu. Zawsze była to jakaś zabawka, gadżet, który po chwili się znudził. Nagle rozpłakała się. Wreszcie ujrzała prawdziwy sens Bożego Narodzenia. Już nie liczyło się to, że nie są we własnym domu. Zrozumiała, że to nieważne. Zrozumiała, że najpiękniejsze prezenty ukryte są w sercach. Potem przytuliła mocno i mamę, i tatę. Szepnęła im cichutko na ucho, po raz pierwszy w życiu z własnej woli : kocham was.
O północy cała rodzina poszła na pasterkę. Lilia ani Przemek nigdy jeszcze na niej nie byli. Oboje byli zachwyceni. Potem wrócili do dziadków. I zanim się położyli, Lilka ustawiła małego aniołka na szafce nocnej. Postanowiła, że od dziś będzie to jej talizman szczęścia.
NIESPODZIEWANE ŚWIĘTA

Czas czytania: 4 minuty