Do posłuchania pod tymi linkami:
http://www.polskieradio.pl/8/478/Artykul/1413801/
http://www.polskieradio.pl/8/194/Artykul/574751/
Wiosna ku Beskidom kluczy i przychodzi różnie. Ale zapowiedzią, że przyjdzie na pewno jest dzień 12 marca – dzień św. Grzegorza. „Na świętego Grzegorza wsiecki wody idą do morza”. Było to święto żaków. Na Śląsku Cieszyńskim tego dnia zapisywano dzieci do szkoły.
– Wtedy to drzegorze lebo grzegorze chodzili po groniczkach. Obleczoni w białą koszulę, przepasani, z czapeczką na głowie, z młodziutką malutką brzózką, którą wcześniej ścieni, dali do wody, listeczek zielony miała, dzwoneczek na górze. „Kto swe dziatki miłuje, ten ich wiedzie ku dobremu, ten ich wiedzie do szkoły” – opowiada Małgorzata Kiereś. – Teksty, oracje stare, mają w sobie wplywy czeskiej i slowackiej gwary. Śpiewane były dość długo. Po drugiej wojnie światowej ten zwyczaj bardzo szybko zanikł.
Dla zaznaczenia czasu postu i jednocześnie zbliżającej się wiosny po wsiach chodziły morzanny – dwie albo trzy dziewczyny ubrane w góralski strój.
– Wyczesane były na przendzion. Starzy ludzie powiedali, że wyczesane są jako Słowiany. A obie te dziewczątka miały ze sobą laleczkę, taką niedużą, uszytą ze szmat. Miała na sobie szpendliczki, medaliczki i dość znaczącą czerwoną kokardę. Kolor był ważny: życie, wiosna budząca się do życia. Jak przychodziły do chałup, kiery nie mieli dzieck lebo czekali na dziecko, chcieli mieć dziecko ,a nie mogli go mieć, to te morzanny dawały tą lalkę podzierżyć gaździnie. Ta ją podzierżała i były przekonane o tym, ze to dziecko kiedyś będzie mieć.
Morzanny zawsze otrzymywały jajka – dlatego nazywano je „postnymi kolędniczkami”. Innego daru nie było (kolędnicy dostawali często pieniądze).
W okresie Postu niemożliwa była głośna muzyka, jakikolwiek taniec. Chustki, którymi kobiety okrywały głowy, fartuszki były ćmawsze: kolory musiały być stonowane, nie wolno było nosić jasnych barw. Czas ten przeżywano głęboko i religijnie. Był to czas wyciszenia.