Paul McCartney – chłopak z Liverpoolu
18 czerwca 1942 roku w Liverpoolu przyszedł na świat chłopak, który miał w przyszłości skomponować „Yesterday”… we śnie. Serio. Mały James Paul McCartney nie był jeszcze świadomy, że będzie współautorem najważniejszych piosenek XX wieku, właścicielem niezliczonej ilości basów typu Höfner i że jego nazwisko będzie rozpoznawalne równie dobrze jak… samo słowo „muzyka”.
Choć wielu zna go głównie z czasów Beatlesów, Paul to nie tylko „ten drugi obok Lennona”. To potwór melodyczny. Człowiek, który mógłby napisać hit z dźwięków dzwonka do drzwi i trzaśnięcia lodówki.
From Liverpool with love (and talent)
Paul McCartney wychował się w muzykalnej rodzinie – ojciec grał na pianinie, a matka była pielęgniarką. Typowa klasa średnia, w której jednak życie codzienne zaczęło z czasem brzmieć jak koncert. W 1957 roku McCartney poznał pewnego nieco zbuntowanego chłopaka imieniem John Lennon. Wystarczyło kilka akordów i wspólne fascynacje rock’n’rollem, żeby powstał zespół, który zmienił nie tylko muzykę, ale też… kulturę zachodnią.
Beatlesi. Zespół, którego nie da się opisać bez używania słów typu „legenda”, „rewolucja”, „historia”. McCartney był sercem tej historii. To on pisał najbardziej liryczne kawałki, balansując Lennona bardziej surowym brzmieniem. Gdzie John był buntem, Paul był harmonią. Gdzie John krzyczał „Revolution!”, Paul pisał „Blackbird”.
Po rozpadzie The Beatles, McCartney nie zwolnił ani na chwilę. Założył zespół Wings (z żoną Lindą u boku), wydawał solowe albumy, pisał muzykę klasyczną, oratoria, koncerty, ścieżki dźwiękowe. Z każdym kolejnym dziesięcioleciem udowadniał, że melodia to nie moda – to instynkt.

Ciekawostki, które sprawią, że pokochasz go jeszcze bardziej
- Napisał „Yesterday” we śnie. Obudził się, zagrał na pianinie to, co usłyszał w głowie, i przez kilka tygodni pytał wszystkich: „Czy to już nie istnieje?”.
- Został pasowany na rycerza w 1997 roku – teraz oficjalnie mów do niego: Sir Paul McCartney.
- Ma na koncie ponad 60 złotych płyt i jest jednym z najbogatszych muzyków w historii.
- W młodości był leworęczny i nie potrafił znaleźć odpowiedniego instrumentu, więc sam… przerobił gitarę.
- Zagrał na otwarciu Igrzysk Olimpijskich w Londynie w 2012 roku – dla setek milionów ludzi.
- Był blisko z Michaelem Jacksonem, dopóki ten nie kupił katalogu Beatlesów. Awkward.
- Jego koncerty trwają nawet 3 godziny, a facet ma dziś ponad 80 lat. Jeśli to nie jest energia, to nie wiemy, co nią jest.

McCartney – człowiek, który przypomina światu, że dobra piosenka to nie tylko dźwięki
Paul McCartney to dowód, że melodia może przeżyć pokolenia. Że piosenka może być lepszą autobiografią niż grube tomiska. Że można być gwiazdą przez siedem dekad i wciąż zagrać coś nowego, co wzruszy ludzi w Japonii, Argentynie i Zabrzu.
A „Let It Be”? To nie tylko piosenka. To rada życiowa. Od człowieka, który wie, jak przetrwać wszystko – i zrobić z tego przebój.