Dwie strony księżyca. Jasna i ciemna. Wartości, które składają się na istotę człowieczeństwa. Bo ta baśń to jeden wielki symbol, metafora. Fantastyczny świat, z którego z każdą literką, z każdym słowem, z każdą na poły absurdalną sceną wynurza się…prawda. O tym, co sprawia, że człowiek jest po prostu piękny, wyjątkowy, jest tak niemal unikatowy jak ten tytułowy ostatni jednorożec. Może tylko dla mnie ????, bo zachorowałam ostatnio na romantyzm.
Dlaczego jesteśmy tacy piękni? Bo jesteśmy krusi, bo możemy odejść, bo nie jesteśmy nieśmiertelni. Bo wiemy, co to miłość, poświęcenie, co to ból straty, co to niedwzajemnione uczucia, bo się boimy, bo jesteśmy niepewni. A jednocześnie w imię tego, co dla nas ważne, gotowi jesteśmy do wielkich rzeczy, niezwykłych poświęceń. Niekoniecznie musi to być od razu głowa smoka, wystarczy filiżanka kawy podana, kiedy lecimy z nóg, uśmiech czy gest. Bo z dna niemocy i rozpaczy potrafimy się podnosić. Mimo swojej kruchości, umiemy być silni. Uczy nas ta baśń, żeby odnaleźć w sobie umiejętność cieszenia się z rzeczy i spraw małych, że pogoń za radością w pewnym momencie staje się tylko biegiem, bo brak w niej już czasu na to, do czego miała być środkiem, staje się celem. Piękno życia tkwi w tym, co dajemy ludziom wokół. Takie to się wydaje prozaiczne i jednocześnie wydawać by się mogło, że przecież o tym wiemy i nie trzeba nam przypominać. Czyżby? Sami sobie odpowiedzcie.
Teraz, na koniec, przyznam się do mojego…fetyszu. Słowa…to jest coś, co kocham w życiu najbardziej chyba. A autor tak pięknie frazy tworzył, tak składał słowa, że pasowały jak dwie połówki pomarańczy, tuliły się do siebie i oddawały jeszcze więcej. Zachwyt. To uczucie towarzyszyło mi przez cały czas. Mało tego, ja po prostu się wzruszałam. To piękno słów wywoływało u mnie…rumieniec, serce w galop puszczało, i wzbierała mi kaskada łez w głębinach mojej robaczywej duszy. A ci, którzy czytują moje popełnione w chwilach słabości opinie wiedzą, że mnie wyruszyć niełatwo.
Zostaję…oniemiała z zachwytu, i będę tą Jednoroginię nosić w sobie…oj długo.
Genialna, magiczna, niewyobrażalnie piękna, zachwycająca. Brak mi określeń.
Przez kilka godzin z tą książką byłam…szczęśliwa. A przecież szukam go nieustannie.
Polecam bardzo.