Słuchaj nas online

Informacje | Kultura | Rozrywka | Nauka

Siła ludzkiej energii, czyli pozytywny egoizm

Więcej od tego autora

Przeczytasz w: 3 minuty

Niegdyś w szkołach praktykowano zasadę, wedle której wyznaczona osoba z klasy „pilnowała” pozostałych, gdy z jakichś przyczyn nauczyciel musiał wyjść poza salę. Obowiązkiem takiego „pilnowacza” było zapisywanie na kartce nazwisk przeszkadzających, hałasujących uczniów. Dziś się tego nie robi, i słusznie. Bo niby jakże jedno dziecko ma wpłynąć na właściwe zachowanie wszystkich pozostałych? Poza tym ktoś taki jest przecież – w żargonie uczniowskim – konfidentem.

Przypilnuj więc siebie

Pamiętam własne olśnienie, gdy wiele lat temu zapytałam uczniów, który z nich chce „przypilnować” klasę. Oczywiście niejeden chciał się przypodobać „pani”, więc rąk w górze było całkiem sporo. No i moja prośba: niech każdy przypilnuje tylko jedną osobę – samego siebie. A po moim powrocie do sali (toaleta czasem jest jak zając, trzeba zadbać, żeby nie uciekła) zgłoszą się ci, którzy siebie nie dopilnowali. Pomysł genialny w swojej prostocie, bo dotąd mi się sprawdza jak żaden inny. Nawet w najtrudniejszych klasach. Co więcej, dzieci mają z jednej strony frajdę, bo to coś innego, z drugiej – wspaniała to dla nich lekcja, że wkładając tak niewiele wysiłku, można osiągnąć to, co tak zwanymi typowymi metodami się nie udaje. Że nie trzeba poddawać się działaniu z zewnątrz, można zrobić coś od środka, zacząć od samego siebie.

A może to przyciąganie?

Nasunął mi się ten przykład w trakcie mojego ostatniego krótkiego wyjazdu na drugi koniec Polski. Przy typowej okazji poznałam pana Krzysztofa, człowieka niesamowicie pozytywnego, którego od razu polubiłam i odebrałam w kategoriach bratniej duszy. Co więcej – poczułam ogromną sympatię do jego żony, której nawet nie widziałam, ale wystarczyło mi, w jaki sposób pan Krzysztof o niej mówił. Niby nic, a jednak – ileż w tym było czułości, serdeczności, duchowego zespolenia! I kiedy napisałam do przyjaciela: „… czasami sobie myślę, że jestem niesamowitą szczęściarą. Sporo mam fajnych dni, takich jak dziś. I fajnych ludzi znam i wciąż poznaję nowych, jak ten pan dzisiaj…”, on bez zastanowienia mi odpowiedział: „Takich przyciągasz do siebie”.

Wziąć sprawy we własne ręce

Dużo o tym myślałam. I o przyciąganiu, i o sile ludzkiej energii – w wymiarze transcendentnym. Oczywiste jest, że emanujemy własną energią, ale i karmimy się tym samym od innych. Otaczają nas różni ludzie – i obojętni dla nas, i wysysający duchowe siły, ale i inspirujący. Ważne jest, kim się otaczamy. Ale tak sobie myślę, odnosząc się do przykładu ze szkolnymi dziećmi – niby historia zupełnie inna, ale mechanizm podobny; zamiast wymagać, czekać, żeby coś się wydarzyło z zewnątrz, co da nam zadowolenie, poczucie spełnienia czy zwykły błogostan, zamiast oczekiwać, że ktoś inny coś zrobi, dopilnuje, zadba, może warto zacząć od siebie? Od pozytywnego nastawienia do świata, do innych? Zamiast postawy: „Jaki ktoś jest dla mnie, taki ja będę dla niego” – może lepiej odwrócić nastawienie: „Jaki ja będę dla kogoś, taki on będzie dla mnie”. Mnie się to sprawdza na każdym kroku.

To nic takiego, to zwyczajność

Nie jestem nikim wyjątkowym ani heroicznym, ani nie prezentuję służalczej uprzejmości, gdy odruchowo uśmiecham się czy z życzliwością zwracam do każdego.

Kiedyś, ucinając peany na swoją cześć, wychwalające moją serdeczność, uświadomiłam sobie, że jestem taka… z egoizmu! Niby jedno z drugim się kłóci, ale na własne usprawiedliwienie powiem, że nie widzę nic złego w pozytywnym egoizmie. Chcę otaczać się dobrymi ludźmi, bo lepiej się czuję w towarzystwie właśnie takich, sama więc w pierwszej kolejności staram się być dobra. Chcę widzieć radosne twarze, bo sprawia mi to przyjemność, sama do wszystkich wokół się uśmiecham. Chcę mieć życzliwych znajomych i przyjaciół, bo to mnie ubogaca, sama najpierw taka się staję. To wszystko co z siebie daję, to właśnie mnie przede wszystkim wypełnia i daje mi radość. Robię to dla siebie. Nie czekam, co dadzą mi inni – ja pierwsza daję innym to, czego sama od nich oczekuję.

A jeśli jednak?

A jeśli blisko podejdzie ktoś nieżyczliwy? Cóż, mam piętę, a nawet dwie. Zawsze na którejś mogę się od takiego człowieka odwrócić. I odejść bez słowa.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Koniecznie przeczytaj

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najnowsze