Kiedy AI rządzi naszymi umysłami: zrozumieć technologiczną propagandę
Radośnie zanurzmy się w epoce, gdzie algorytmy i smartfony rządzą naszymi umysłami – jak delfiny w oceanie technologicznym. Gerd Gigerenzer, nasz kapitan statku rozumu, wyposażony w kapelusz profesora psychologii poznawczej i historyka statystyki, mówi: Nie dajmy się zwariować technologii, ale też nie bójmy się jej jak wampir czosnku. Zrozumiejmy jej moc i odróżniajmy prawdziwą inteligencję od blichtru marketingowego.
Smartfony vs. bezpieczeństwo dzieci
Pewnego pięknego dnia młody doktorant ekonomii z Uniwersytetu Yale – tak, tak, ten ze słynnej Ivy League – zabrał swojego synka na plac zabaw. I ledwo spuścił wzrok na telefon, a synek zaliczył upadek. Nic poważnego, ale skłoniło to naszego młodego ekonomisty do pewnych rozważań. Rozważania te przekształciły się w pełnoprawną hipotezę, która znalazła potwierdzenie w 2008 roku, gdy AT&T rozwijało swoje sieci 3G. Co za zbieg okoliczności, prawda?
To było jak zaproszenie do przeprowadzenia naturalnego eksperymentu. Z każdym kolejnym regionem, gdzie smartfony z tą technologia wchodziły na rynek, na oddziałach ratunkowych pojawiało się więcej dzieci poniżej piątego roku życia z urazami. Złamania, wstrząsy mózgu – można by stworzyć groteskową kolekcję! No, co za wynalazek, ten smartfon, nieprawdaż?
Więc nasz młody ekonomista postanowił zbadać sprawę. Odkrył, że więcej urazów było wtedy, gdy rodzice bawili się ze swoimi dziećmi na placach zabaw, basenach czy w domu, a nie, gdy dzieci były pod opieką nauczycieli czy trenerów. Hmm, ciekawe, nie? Nawet Niemiecki Związek Ratowników Wodnych zabrał głos, ostrzegając, że coraz więcej rodziców zapatrzonych w swoje smartfony na basenach i plażach zamiast pilnować swoich dzieci, co grozi utonięciem, zanim ktoś to zauważy.
Tęsknota za uwagą w epoce technologii
Jakaż norma to teraz, widok rodziców zapatrzonych w swoje telefony, gdy powinni obserwować swoje dzieci. Czy ten mały człowiek pcha się na karuzeli? A może robi piaskowe ciastka? Kto by to wiedział! Rodzice są zbyt zajęci przewijaniem wiadomości i klikaniem, zupełnie nie zważając na swoje maluchy szukające towarzystwa do zabawy. Taki jest nasz nowy świat, pełen techno-zaniedbań i e-rozproszeń.
Sean Parker, pierwszy prezes Facebooka, rzucił kiedyś takie słowa o korzystaniu z tego medium: „Tylko Bóg wie, co ono robi z mózgami naszych dzieci”. A co z korzystaniem z mediów społecznościowych przez rodziców? Czy nie wpływa to podobnie na rozwój dzieci?
Wiemy na pewno jedno: im więcej czasu rodzice spędzają z telefonem, tym mniej czasu mają na bycie po prostu rodzicami. A co ta strata czasu oznacza dla rozwoju dzieci, to już większa zagadka. Możemy zgadywać: szkody fizyczne, kiedy nie zauważamy, że nasz mały skarb ma problem, albo szkody psychologiczne, kiedy dzieci czują, że smartfon jest ważniejszy od nich. Co za surrealistyczna bajka!
„Nawyki kontrolujące technologię: inwestycja w przyszłość
Więc co z tym robimy? Jakie mamy rozwiązanie na te cyfrowe dylematy? Badania pokazują, że samokontrola jest kluczem. Możemy zainstalować nowe nawyki, takie jak „czas wolny od smartfona” z dziećmi, nie używanie telefonów przy stole podczas posiłków, czy specjalne łóżeczko do przechowywania telefonów. Dzięki temu możemy z powrotem nawiązać więź z naszymi dziećmi, przyjaciółmi i rodziną – stworzyć radosną alternatywę dla świata rządzonego przez ekrany.
Więc wznieśimy toast za nasze nowe nawyki, za znalezienie równowagi w świecie technologii i za odkrywanie radości z naszych codziennych doświadczeń – bez rozproszeń. Więcej uśmiechów, mniej przewijania ekranu! Na zdrowie!
Lektura:
Zdrowy umysł w sieci algorytmów
