Słuchaj nas online

Informacje | Kultura | Rozrywka | Nauka

Świadomość nieświadomości, czyli jak spuścić kobiecie roletę

Więcej od tego autora

Przeczytasz w: 3 minuty

„Mam 45 lat, więc moje dojrzewanie przypadło na lata 80. Gdy biegaliśmy z kumplami po boisku, to rozeszła się informacja, że po 20:00 będzie film, jakiś czechosłowacki, i będzie goła babka. Pojawi się niespodziewanie i jest szansa, że rodzice nie zdążą wygonić z pokoju. Boisko szybko opustoszało. Oglądam i w połowie filmu taka scena: zanosi się na seks i partner pyta:

– Chcesz, bym spuścił roletę?

Ona na to:

– Nie. Nie chcę.

Co to znaczy spuścić kobiecie roletę? Jak to się robi? Rozumiecie, PRL, komuna, niczego nie ma. Miasteczko – 10 tysięcy mieszkańców, niczego nie mieliśmy, a żaluzja czy roleta to były obce dla nas słowa…

Nie mogłem zasnąć. Raz, że widziałem cycki, a dwa, że nie wiedziałem, jak się kobiecie spuszcza roletę. Na drugi dzień na boisko powoli schodzili się rówieśnicy i pytam, co to znaczy? Kumpel mówi:

– No, ja też o tym myślałem. Nie wiem…

Debatowaliśmy, padały różne pomysły, przypuszczenia, nikt nie miał pewności. W którymś momencie pojawił się jeden starszy kumpel, posłuchał, co gadamy i mówi, że to takie zasłony na oknie. Wszyscy umilkli i po chwili towarzystwo ryknęło śmiechem:

– Łosiu, co ty wiesz o seksie? Chłop chce kobiecie spuścić roletę, a ty o oknach pitolisz…”

Z ucha do ucha

Natknęłam się niedawno na tę historyjkę, która może rozbawić niemal do łez. Zwłaszcza młodsze pokolenie, nieznające realiów komuny. Może to nawet nie tyle o ustrój chodzi, ile zupełnie inny kontekst codzienności, bez nieograniczonego dostępu do mniej czy bardziej rzetelnej wiedzy, ale jednak wiedzy, co współcześnie jest możliwe przede wszystkim dzięki Internetowi.

Skąd niegdyś czerpało się wiedzę? Z ucha. Według powiedzenia: z ucha do ucha. Sama doskonale pamiętam własne wtajemniczenie w sprawy seksualne, gdy koleżanka z wypiekami na twarzy opowiadała, że wie, jak się „robi dzieci”. A wie, bo jej kuzynka chodzi „do medyka”. Koleżanka – podobnie jak ja i cała reszta zainteresowanych – miała może z 10 – 12 lat. A o tym „robieniu dzieci” powiedziała nam w sposób obrazowy – stykając wskazujący palec z kciukiem i wskazującym drugiej ręki zrobiła kilka ruchów w dziurkę i z powrotem. Chyba wszystkie wówczas pokiwałyśmy głowami ze zrozumieniem, ale… ja nic z tego nie rozumiałam! Oczywiście żadna z nas się nie przyznała do niezrozumienia, więc do dziś nie wiem, ile było takich jak ja.

Hulaj dusza, piekła nie ma

Kluczowe słowo: „dziś”. Jak jest dziś? Nieograniczony dostęp do wszelkich treści w Internecie. A co za tym idzie – również na tematy okołoseksualne, delikatnie ujmując. Dziś dzieci, już nawet nie młodzież a dzieci, bez problemu mogą wejść na każdy portal, przejrzeć każdą treść. A że niby trzeba mieć ukończone 18 lat? Jaki problem? Wystarczy 10-latkowi kliknąć w potwierdzenie wieku. A że rodzic założy blokadę rodzicielską? Co z tego, jeśli rodzic kolegi nie ma o tym bladego pojęcia albo ma w głębokim poważaniu, co nierzadko się zdarza i – u kolegi albo koleżanki – można wszystko przeczytać. A i zobaczyć wiele można. Bo czemu by nie, skoro można?

Dużo się wykrzykuje haseł w przestrzeni publicznej na temat seksualizacji dzieci, że to jest be. Bo to może być be. Ale jeśli przekaże się dzieciom i młodzieży rzetelną wiedzę na temat dojrzewania i ludzkiej seksualności, bez tematów tabu, bez skrępowania nazywając rzeczy po imieniu, to być może nie będą szperać w Internecie, a już na pewno byłoby to mocno ograniczone. Bo i po co szukać informacji, jeśli ktoś je poda. Kto? Póki co, mądrze przekazywana w szkole wiedza na tematy płciowości co nieco załatwia, ale… Gdzie są rodzice? W końcu rolą rodziców jest uświadamianie własnych dzieci, wprowadzanie ich w dorosłe życie. Tylko jak mają to zrobić, skoro nie potrafią rozmawiać, a nieuzasadniony wstyd jest dla nich barierą nie do pokonania?

To nie żart

W historyjce – nie wiem czy prawdziwej, ale na pewno bardzo prawdopodobnej – młodzi nie mieli żadnej wiedzy na tematy związane z seksualnością. W dzisiejszych czasach mogą wszystkiego się dowiedzieć, ale… nie od rodziców! Dziś znajdą wszystko w Internecie. Tyle że tam bez jakiejkolwiek selekcji informacji. O ile możemy się pośmiać z historyjki dotyczącej spuszczania kobiecie rolety, o tyle współcześnie już do śmiechu nie jest, gdy 13-14-letnie dziewczęta pytają w szkole nauczycielkę (i tak dobrze, że w ogóle pytają), czy „można połykać spermę” albo „czy zjedzenie lubrykantu jest bezpieczne”… O innych pytaniach nie wspomnę…

Jedna i druga sytuacja wprowadza w osłupienie. Ale tylko jedna jest prawdziwie zatrważająca…

Koniecznie przeczytaj

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najnowsze