Gdzie mieszka twoje „ja”
No to słuchajcie, dzieje się. Naukowcy – ci, co zwykle dłubią przy mikroskopach i nie śpią po nocach – chyba w końcu wpadli na trop czegoś, co od wieków śniło się filozofom po nocach i myślicielom w wannie: czym u licha jest świadomość i czy da się ją wytropić w naszym mózgu? Tak, tym samym mózgu, który czasem gubi klucze, a czasem przewiduje trajektorię lecącej piłki szybciej niż FIFA zdąży włączyć VAR.

Na krawędzi chaosu, czyli jak myślimy, nie myśląc
Oto cała magia – według najnowszych odkryć, nasze głowy działają najlepiej, gdy balansują na cienkiej linie między totalnym bajzlem a przerażającą nudą. Taki neuro-parkour. Ten stan nazywany jest krytycznością – czyli miejscem, gdzie porządek i chaos mówią sobie „dzień dobry” i idą na piwo. Co ciekawe, to właśnie wtedy nasz mózg osiąga szczyt swojej efektywności. Bo jak się okazuje, nie trzeba zasilać go elektrownią jądrową – wystarczy kawałek gorzkiej czekolady i trochę magii fizyki kwantowej.

Mózg jak giełda: wszystko zależy od nastroju
W tym stanie krytycznym, mózg działa jak dobrze prosperująca giełda – każda decyzja może odbić się echem gdzieś daleko, i to w sposób kompletnie nieprzewidywalny. To dlatego potrafimy działać błyskawicznie, mimo że pojedynczy neuron to leniwiec w świecie elektroniki. I jakby tego było mało, ten cały układ działa o wiele wydajniej niż nasze superkomputery. A my wciąż się dziwimy, że potrzebujemy tylko 20 watów, żeby mieć egzystencjalne kryzysy i analizować memy o kotach jednocześnie.

Kwantowa matematyka i śpiące mózgi
A teraz crème de la crème – badacze postanowili wykorzystać… matematykę kwantową. Brzmi jak tytuł horroru dla humanistów, ale spokojnie. To tylko narzędzie – jak klucz francuski w rękach ślusarza. Dzięki tej matematyce udało się stworzyć coś w rodzaju „świadomościometru”. I co się okazało? Mózgi śpiących ludzi są znacznie mniej „chaotyczne” niż te, które czuwają. Czyli jak nie jesteś świadomy – twój mózg przestaje balansować na tej cudownej granicy. I odpływasz w krainę snów albo, co gorsza, śpiączki.

Co z tego dla ciebie, człowieku?
Okej, ale co nam to daje, oprócz opadniętej szczęki? Sporo! Dzięki tym odkryciom może w końcu nauczymy się rozpoznawać, czy ktoś w śpiączce ma w głowie pustynię czy kłębowisko myśli. Może w końcu anestezjolodzy będą mieć narzędzie, żeby nie dopuścić do koszmaru „świadomego pacjenta”. No i sztuczna inteligencja? Może wreszcie dostanie mózg z prawdziwego zdarzenia – taki, który nie tylko liczy, ale i… balansuje. Tylko błagam, nie uczcie jej memów z 2007.
