Świat słów z bajka, czyli bliżej przedszkola..
Drodzy rodzice, czytanie bajek pomaga budować silną więź pomiędzy dorosłym a maluchem.
Bajki dla dzieci rozwijają język, pamięć i wyobraźnię, uczą myślenia, uczą też odróżniania dobra od zła,
rozwijają wrażliwość i empatię.
Ale przede wszystkim najwazniejsza wartością czytania dziecku jest fakt, robienia czegoś wspólnie..- powodzenia.
O kotku co szukał domu.
Domek, ach domeczek! westchnął kotek.Był jeszcze malutki i nie wiedział jak to się stało, że
sam musi maszerować przez świat. Dreptał wzdłuż ścieżki, która prowadziła do miasta.
– Jaki tu duży ruch, gdzie tak wszyscy się śpieszą? – nie mógł się nadziwić.
Jakaś pani ciągnęła małego chłopczyka za rękę. – Chodź, bo spóźnimy się na autobus. – Mamo, ale zobac,
tam jest malutki kotecek i jest sam – wyciągnął rączkę do niego. Próbował wyhamować nogami.
Mama nie miała jednak czasu, wzięła malca na ręce i pobiegła na przystanek autobusowy.
– Może przejdę jednak na trawnik, bo mnie rozdepczą – pomyślał kiciuś – o, dzieci.
Przyśpieszył, kicając drobnymi łapkami przez trawę, która była dla niego nie lada przeszkodą.
– Hej, dzieci! Szukam domku!- miauczał żałośnie. Grupa chłopców, może pięcio, sześcioletnich, nie od razu zauważyła
puchatego przybysza. Grali w karty Ben Tena. – Może zaczepię ich to mnie zobaczą – kotek wyszedł spod ławki, na której
siedzieli chłopcy. Łasił się do ich nóg mięciutkim futerkiem cicho miaucząc. – Hej, co to? Patrzcie, kotek!
– Zgubiłeś się malutki? – czarnowłosy młodzieniec podniósł zwierzaka, gładząc go od łebka aż po ogonek.
– Wojtek, zostaw go, może mieć pchły – przestrzegł go kolega. – Nie, ja nie mam pcheł. Nie mam nawet domku.
Przyszedłem tu sam – zamruczał kotek. – Może być chory, albo wściekły – podpuszczał go Łukasz.
– Tak, moja mama mówiła, że jak kot cię udrapie to bardzo długo goi się taka rana. Chłopcy nawzajem wymyślali czarne
scenariusze. Nakręcali w sobie złe emocje. Straszyli kolegów, bawiąc się przy tym doskonale. Kotka ogarnął niepokój.
– Ojej, czuję nieprzyjemne słowa! Jakoś dziwnie patrzą na mnie! Chyba czas uciekać stąd!- zjeżył sierść i skoczył nie zważając
na wysokość. – Łapcie go! Ucieka! – krzyknęli. Rzucili się w pogoń za za bezbronnym, wystraszonym zwierzęciem., który
ledwie dobiegł do drzwi jakiegoś bloku. Miauczał wystraszony. – Ratunku! Zostawcie mnie! Boję się was! Mamo, mamusiu!
– A, mamy cię, ty mały uciekinierze!- śmiali się zwycięsko. Na schodach klatki schodowej stanęła dziewczynka, na pewno
była starsza od wyrostków. W każdym razie przewyższała ich o głowę. – No, co tam?! Brutale, zostawcie to zwierzę! – rozkazała
tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Bo co?- stawiali się. Było ich przecież więcej, nie będą bać się jakiejś dziewuchy, popatrzyli
na nią z wyższością. – Tacy jesteście mocni?! A wiecie, że w naszym mieście działa policja dla zwierząt?! I możecie dostać
niezłą burę! – akcentowała każde słowo. Podeszła do nich bliżej, ciskając błyskawice z oczu. Jej twarz z sekundy na sekundę
zmieniała się, ukazując wściekłą furię. Część napastników od razu uciekła, ale dwóch „odważnych” zostało. Obrończyni
bezdomnych zwierząt tupnęła nogą i wrzasnęła: – Ruszajcie stąd! -mina, postawa i siła głosu byla tak wymowna, że chłopcy ze
strachu aż usiedli na ziemi. Naprawdę wystraszyli się. Odwrócili się od niej i na czworaka zaczęli uciekać. Rozbawiło to
Justynkę, bo tak miała na imię dziewczynka. Futrzana, dygocząca kuleczka, spojrzała nieśmiało do góry zapłakanymi ślepkami.
– Weźmiesz mnie do siebie? Masz swój domek? – miauknął ledwo słyszalnie Jakby w odpowiedzi uniosła go i przytuliła.
Cały trząsł się, a serduszko łomotało tak mocno, że Justynka czuła jego pulsowanie na dłoni.
– Nie bój się. nie dam już zrobić ci krzywdy. – Naprawdę – miauknął nieco uspokojony.
– Jesteś taki malutki, zabiorę cię do domu – postanowiła – nakarmię, zrobię posłanie. – Ta dziewczynka jest taka dobra jak
moja mama- rozczulił się kotek i wcisnął się pod ramię dziewczynki. Justynka przyniosła nowy nabytek do swojego pokoju.
Najmłodszy i najmniejszy mieszkaniec nie wywołał tyle entuzjazmu u rodziców, bo to kłopot, obowiązek i sprzątanie.
– Czy potrafisz opiekować się takim małym kotkiem? – pytali. Dziewczynka przytuliła do siebie przyjaciela
– Będę o niego dbać i zajrzę do internetu czego potrzebuje małe kociątko. – A jeśli znudzi ci się opieka nad nim?
To nie zabawka, tylko żywa istota i tak jak ty potrzebuje opieki przez całe swoje kocie życie – stwierdziła mama.
– No coś ty, mamciu – oburzyła się – to mój przyjaciel, serce będzie mi podpowiadało co robić, żeby był u nas szczęśliwy.
Kotek kręcił łebkiem, mrużył oczka – Nareszcie mam swój domek i mamę – cichutko miauknął i zaczął lizać swoje łapki
zmęczone ucieczką. – Dobrze, już dobrze, – uśmiechnęła się mama zaskoczona dojrzała postawą córki – ale nie zaniedbuj lekcji.
A jak go nazwiesz? – Nie wiem jeszcze, pomyślę – skerowała wzrok na zwiniętego w kłębek kociaka, czule go głaszcząc
– Jeśli uratowałaś go i jest twoim przyjacielem, może dostać część twojego imienia: Tynek, od Justynka, Just-Tynka –
zaproponował tato. Tak zostało. Tynek rósł i okazało się, że nie jest to ON tylko ONA – kotka. Tynek zamienił się w Tynkę.
Kiedy chorowała, dziewczynka chodziła z nią do weterynarza, a jeśli Justynka zachorowała albo była smutna, kotka
tuliła się do niej mrucząc swoje kocie bajki.
Dobrze mieć przyjaciela.