Słuchaj nas online

Informacje | Kultura | Rozrywka | Nauka

Świąteczna niespodzianka

Więcej od tego autora

Przeczytasz w: 2 minuty

Pewnego zimowego poranka obudziłam się bardzo wcześnie, choć nie musiałam iść do szkoły. Był to ostatni dzień przed świętami. W domu jak zwykle w święta, babcia piecze swoje wypieki, dziadek zajmuje się choinką, a cała reszta pomaga, jak może. Święta jak święta są, przelecą i już ich nie ma. Te okazały się zupełnie inne.

Kiedy zeszłam do kuchni, dziadek zwołał rodzinną naradę, w której oznajmił, że na święta przyjedzie nikomu nieznana córka jego siostry. Byłam zaskoczona, ponieważ nigdy jej nie widziałam na żadnej rodzinnej imprezie, ale wszyscy ucieszyli się, że będą mogli ją poznać.

-Dziadku, a gdzie mieszka ciocia Clavette?- zapytałam z ciekawością.

-W Paryżu -odpowiedział dziadek.

Byłam bardzo zdziwiona myślałam, że pochodzi ona z Polski. Po obiedzie razem z dziadkiem pojechałam na lotnisko. Czekaliśmy długo, ponieważ samolot z powodu turbulencji wydłużył czas swojego lotu. Aż wreszcie zobaczyłam ją: wysoka brunetka o jasnozielonych oczach. Była bardzo miła i ciągle się uśmiechała. Gdy byliśmy już w domu, ciocia Clavette zaproponowała babci pomoc w kuchni. Pozostali członkowie rodziny także wrócili do swoich obowiązków.

Następnego dnia w końcu nadszedł ten moment. Od rana wszyscy pościliśmy, a wieczorem odświętnie ubrani czekaliśmy na pierwszą gwiazdkę. Gdy już się pojawiła, zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy od wspólnej modlitwy. Wreszcie przyszła pora na dzielenie się opłatkiem, wszyscy złożyliśmy sobie życzenia.. Następnie raczyliśmy się wigilijnymi potrawami. Śpiewaliśmy kolędy, cieszyliśmy się swoją obecnością, snując opowieści o codziennych przeżyciach. Tutaj najbardziej ciekawi byliśmy opowieści cioci z mojego ukochanego Paryża. Kolejny dzień przywitał nas niespodzianką kulinarną. Zamiast naszych ukochanych karpi na stołach pojawiły się owoce morza, langusty, małże i oczywiście foie gras, czyli pasztet z gęsich wątróbek.

-Co to jest?!- zapytał mój brat lekko zdenerwowany faktem, iż nie ma jego ulubionych ryb.

-Postanowiłam oczywiście wraz z waszym dziadkiem, że te święta przeżyjemy po francusku, a oto przystawka – owoce morza i inne francuskie przysmaki.- wytłumaczyła ciocia Clavette

-Dziadku świetny pomysł!- powiedziałam z radością.

Po tej krótkiej konwersacji zaczęliśmy jeść. To było naprawdę wyjątkowe przeżycie kulinarne, które ucieszyło wszystkich swoimi smakami.

– Pora na danie główne- powiedziała ciocia

Po krótkiej nieobecności przyniosła indyka nadziewanego kasztanami prosto z Placu Pigalle. Choć czytałam na temat francuskich świąt, byłam jej popisem kulinarnym zaskoczona. Ciocia patrzyła, jak jemy i bardzo się cieszyła z komplementów na temat jej zdolności kucharskich. Kiedy zjedliśmy, przyszła pora na deser. Nie były to ciasteczka, jak co roku, tylko Buche de Noel -francuskie ciasto. Kiedy przyszła pora na prezenty, poszliśmy pod choinkę, a wtedy ciocia pokazała nam kilka filmików, jak we Francji otrzymuje się prezenty. Choć wszystko było inne bardzo nam się podobało.

Ciocia Clavette została jeszcze przez tydzień. Zabierała nas na liczne wycieczki, opowiadała o swoich przygodach i o swojej pracy. Była jedną z tłumaczek w francuskiej sieci telekomunikacyjnej. Niestety wszystko, co dobre, szybko się kończy. Tydzień minął w okamgnieniu i nadszedł czas pożegnań. Ciocia Clavette wróciła do domu samolotem, niestety nie mogłam jej odwieźć, ponieważ musiałam iść do szkoły. Po południu dostałam od niej wiadomość, że jest już w Paryżu, w swoim mieszkaniu przy ulicy Victora Hugo. Te święta pozwoliły mi poznać inne tradycje i zwyczaje. Dlatego postanowiłam te następne spędzić w Paryżu, oczywiście wraz ze swoją rodziną.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Koniecznie przeczytaj

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najnowsze