Refleksja. Rzeczywistość potrafi bardziej zaskakiwać niż niejedna wymyślona historia. Bywa również często dużo ciekawsza, no i dreszczyk, że to się naprawdę zdarzyło, niezwykłe.
Prawdę mówiąc spodziewałam się raczej, że głównymi bohaterkami tej publikacji będą chyba najsławniejsze i powszechnie znane brytyjskie królowe, bo o władczyniach tego kraju mowa, Maria Tudor zwana Krwawą i Elżbieta I. Sławne córki jeszcze sławniejszego ojca. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy się okazało, że będę miała okazję poznać sylwetki ich poprzedniczek, które w pewnym sensie utorowały drogę do tronu swoim następczyniom. Wszystkie te kobiety, począwszy od Matyldy, przez Eleonorę Akwitańską, Izabelę Francuską i Małgorzatę Andegawańską, stały u steru władzy, ale… I tu pojawia się warunek, którego musiały przestrzegać, z różnym skutkiem. Tolerowane były jako władczynie, z realną władzą o ile nie kwestionowały otwarcie męskiego autorytetu. Były to matki, żony, córki królów. I ta męska korona legitymizowala ich władzę. Szare eminencje, wilczyce, które nie wahały się podejmować decyzji i sięgać po tron, bo koronę już miały, dla siebie, swoich dzieci. W zastępstwie synów walczących gdzieś w świecie, nieudolnych mężów lub mężów tyranów. Były zdeterminowane, cierpliwe, pamiętliwe, bezwzględne. Bywało, że nie ustrzegły się błędów, klątwa władzy je dosięgała, stawały się aroganckie, butne. Ale przecież przecierały ścieżki przyszłym królowym, które już nie potrzebowały męża, aby świat uznał je jako autonomiczne, samodzielne władczynie. Te cztery kobiety nosiły koronę w czasach, kiedy pozycja społeczna kobiety, nawet tej koronowanej, sprowadzała się do rodzenia dzieci, trwania u boku męża, wspierania go, ale trudno było możnym zaakceptować je jako samodzielne królowe. Nie mniej pokazały, że można, że są tak samo sprawne, inteligentne, błyskotliwe, gotowe poświęcić wiele, znające tajniki polityki, potrafiące zjednywać sobie sojuszników.
Niezwykłe historie czterech kobiet, którym los podarował angielską koronę z całym „dobrodziejstwem inwentarza”. Żyły w czasach trudnych, pełnych konfliktów na arenie międzynarodowej i na swoim własnym podwórku. Nie mniej nie wahały się podjąć rękawicy. Nigdy jednak nie zostały uznane za samodzielne królowe, ale ich rola jest nie do przecenienia dla przyszłych królowych, które założyły koronę bez oparcia na męskim ramieniu.
Miłośnikom historii, zwłaszcza Anglii polecam bardzo. Ale nie tylko. Czyta się jak powieść, nie męczy.
Świetna książka.