Zastanawiałam się o czym napisać, mając na celu zachęcenie do wycieczki. Pominę treści na temat tego co, gdzie i dlaczego. W Internecie już sporo napisano, nie ma więc problemu z dotarciem do wszelkich informacji. Skupię się na moich osobistych wrażeniach i spostrzeżeniach. Tym bardziej, że te pierwsze – jak każde pierwsze – są chyba najgłębsze i najbardziej odkrywcze.
Po wejściu na brneńską Starówkę przede wszystkim zdziwił mnie pewnego rodzaju miszmasz architektoniczny. Zabytkowe kamienice poprzetykane tu i ówdzie modernistycznymi budynkami. Niby nic, a jednak… Jednak one same w sobie też są piękne! Co nie zmienia faktu, że mnie się to połączenie nie podoba. A może tylko jestem przyzwyczajona do jednorodnej zabudowy starówek? Być może właśnie tak. Momentami miałam przebłyski wiedeńskiej architektury, jak choćby przy secesyjnym Domu pod Czterema Gburami (tudzież pod Czterema Atlasami czy Domu Czterech Gigantów). Zresztą „wiedeńskich” kamienic jest tam więcej.
Zaintrygowała mnie brama staromiejskiego ratusza, która przyciąga niezwykłymi zdobieniami na fasadzie – pinaklami. Zaraz po wejściu… krokodyl, który tak naprawdę jest smokiem, jak się dowiedziałam wczytując się w informacje i ciekawostki dotyczące tej części miasta. Z tymże smokiem wiąże się legenda do złudzenia przypominająca naszą krakowską, o smoku wawelskim i dzielnym szewczyku.
Starówka brneńska, jak każda inna, ma też swoje kościoły i katedry. Odniosę się do jednej z nich – Katedry Świętych Apostołów Piotra i Pawła. A właściwie nie tyle odniosę się do katedry, ile do niezwykłych stacji drogi krzyżowej – jeszcze chyba nigdy nie widziałam tak pięknych, współczesnych płaskorzeźb, które idealnie wkomponowują się w gotyckie wnętrze. Choćby z tego względu warto odwiedzić to miejsce. Tym bardziej, że nie sposób dotrzeć do jakichkolwiek fotografii czy informacji na ich temat.
Brno jest przepiękne w swoich zakamarkach, zaułkach, nieoczywistych miejscach. Wrażenie jest wzmocnione ukształtowaniem terenu, na którym miasto zostało posadowione – pofałdowany, pagórkowaty teren, na którym osadzono budynki, może niekoniecznie sprzyja niewprawnym w marszach turystom, za to bez wątpienia dodaje uroku miejscu, buduje klimat, pozytywnie nastraja. Warto więc się powłóczyć, zajrzeć tu i tam, zatrzymać w knajpce czy karczmie na pyszne czeskie piwo (jednak w smaku inne, niż czeskie piwo dostępne w Polsce, ale może to kwestia klimatu miejsc?).
To była moja pierwsza wizyta w Brnie i zwiedzanie w ekspresowym tempie, tym bardziej więc mam ochotę na jeszcze. Czyli jeszcze tam pojadę. Kiedyś.
Foto: własne