Monika Wałach-Kaczmarzyk, znakomita śpiewaczka z Jaworzynki, zdobyła w 2015 roku najwyższe trofeum prestiżowego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym.
W festiwalu, uczestniczyło 800 wykonawców, a oceniało ich bardzo wymagające jury ekspertów w dziedzinie etnomuzykologii. To grono największych autorytetów doceniło zarówno mistrzowską interpretację archaicznych pieśni beskidzkich górali w wykonaniu Moniki Wałach-Kaczmarzyk, jak również przyznało jej pierwszą nagrodę w kategorii „duży-mały”, za występ z uczniami: Natalią Marekwicą i Łukaszem Kukuczką. – „Baszta” to największe wyróżnienie, jakie może otrzymać ludowy artysta i jest to niewątpliwie ogromne osiągnięcie. Ma ono wymiar historyczny: to pierwsza taka nagroda dla solisty przywieziona z Kazimierza w rejon Beskidu Śląskiego, w dodatku przez artystkę w tak młodym wieku. Pani Monika osiągnęła naprawdę świetny poziom znajomości tajników dojrzałej interpretacji starych utworów, do którego dochodzi się zwykle przez długie lata. Z pewnością takiego sukcesu nikt z naszej okolicy jeszcze nikt nie odniósł – podkreśla Małgorzata Kiereś, etnograf.
Z osobistym talentem i prawdziwym zamiłowaniem dla kultywowania tradycji beskidzkiej muzyki Monika Wałach-Kaczmarzyk łączy pasję przekazywania tych umiejętności młodemu pokoleniu. Pod jej okiem kształci się od lat systematycznie 20-30 dzieci, które uczy gry na skrzypcach w prowadzonej przez siebie kapeli „Mała Jetelinka”. Działa ona przy SP nr.1 w Jaworzynce i zespole „Jetelinka”, który wraz z mężem Rafałem założyła prawie 30 lat temu. Wielu jej byłych uczniów gra dziś w beskidzkich kapelach, a „Małą Jetelinkę” z panią Moniką na czele świetnie znają nie tylko w Beskidzie Śląskim, gdzie pojawia się na każdej ważnej uroczystości. Zarówno sama jak i z zespołem, artystka zdobyła już wiele wyróżnień. – „Baszta” ogromnie mnie ucieszyła i sprawiła mi niebywałą satysfakcję. To najcenniejsza nagroda, jaką otrzymałam – pyznaje Monika Wałach-Kaczmarzyk. W Kazimierzu zaśpiewała z uczniami m.in. starą istebniańską piosenkę „Cijiś to polećko nie zuorane…”, a wśród tych, za które dostała „Basztę”, były m.in. dawne pieśni „A cijiś to kónie” i „Na Skalitym zakozali”. – Wybierając je, czerpałam ze zbiorów ponad 3 tysięcy utworów, które zgromadził mój nieżyjący już mąż Rafał Wałach. Ja też je zbierałam. Są to pieśni obrzędowe, kolędy, pieśni pasterskie, miłosne. Sama jestem wychowanką Józefa Brody, który zaszczepił we mnie pasję szukania w tradycji tego jej najbardziej oryginalnego kształtu. Zawsze namawiał, żeby pytać, jak tę piosenkę śpiewało się kiedyś – wspomina pani Monika. Oczywiście na festiwalowym występie w Kazimierzu solistka wystąpiła w dawnym stroju beskidzkiej góralki. – To przecież ważny element tradycji, z którym zresztą nie rozstawałam się, począwszy od własnego ślubu, poprzez wiele rodzinnych uroczystości, na których się grało i śpiewało – dodaje. – Najważniejsze jest dla mnie, żeby dziś przekazywać to dzieciom: żeby tę miłość do tradycji miały w sobie – podsumowała laureatka.
Źródło tekstu : bielsko.gosc.pl, Alina Świeży-Sobel /Foto Gość, udostępniła : Karolina Kaźmierczak.
( https://m.facebook.com/NaszSwiatSlow/ )