No i stało się! Kolejna gala Złotych Globów za nami, a 82. edycja przyniosła kilka ciekawych zwrotów akcji i łez radości. Jacques Audiard oraz Brady Corbet mogą spać spokojnie – ich filmy zgarnęły najważniejsze statuetki. Chociaż, jak znam życie, pewnie świętują to do teraz.
Emilia Perez – kryminalne tango i statuetki

Francuski musical kryminalny „Emilia Perez” zrobił furorę. Wyobraź sobie coś w stylu „Chicago” po francusku, tylko z większą ilością dramatów i piosenką „El Mal”, która – no zgadnij co? – też zdobyła Złotego Globa. Film został uznany za najlepszy w kategorii komedia/musical oraz najlepszy film nieanglojęzyczny. Jakby tego było mało, Zoe Saldana zgarnęła nagrodę za najlepszą aktorkę drugoplanową. Cóż, widocznie przestępstwa lepiej wyglądają, gdy są śpiewane.
Brutalista – dramat, który „miał nie działać”

A teraz coś dla fanów długich, ambitnych dramatów. „Brutalista” Brady’ego Corbeta został uznany za najlepszy film dramatyczny. Twórca filmu, który trwa skromne 3,5 godziny (bo dlaczego by nie?), przyznał, że nikt nie wierzył w jego sukces. No cóż, krytycy się mylili, a Adrien Brody za swoją rolę zgarnął nagrodę dla najlepszego aktora. Warto dodać, że Corbet odebrał statuetkę za reżyserię, czym udowodnił, że długie filmy o projektantach z połowy wieku to jednak coś, co widzowie chcą oglądać. Kto by pomyślał?
Jeszcze tu jestem – Fernanda Torres i inni laureaci

Fernanda Torres zagrała w „Wciąż tu jestem” i, jak widać, nie tylko w tytule, ale i na gali była zauważalna. Jej rola przyniosła jej Złotego Globa za najlepszą aktorkę dramatyczną. Z kolei Demi Moore przypomniała światu, że w wieku 62 lat nadal jest na szczycie, zdobywając nagrodę za występ w „Substancji”. A jeśli chodzi o facetów – Sebastian Stan błyszczał w tej samej kategorii za „A Different Man”.
Polskie akcenty i prawdziwy ból

Nie byłoby gali bez małego, ale dumnego polskiego akcentu. „Prawdziwy ból” Jessego Eisenberga, w którym maczali palce polscy twórcy, dostał statuetkę za drugoplanową rolę Kierana Culkina. Film ten zdobył też sporo nominacji, w tym za najlepszy scenariusz i komedię/musical.

Do tego wszystkiego, polsko-duńsko-szwedzka koprodukcja „Dziewczyna z igłą” Magnusa von Horna dostała nominację za film nieanglojęzyczny. Ta produkcja, inspirowana historią seryjnej morderczyni Dagmar Overbye, tylko potwierdza, że w Polsce potrafimy robić kino, które wbija w fotel.
Kontrowersje
Na koniec trochę dramatu zza kulis – Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej, które organizowało Złote Globy, straciło wyłączność na tę imprezę. Powód? Krytyka za brak różnorodności i różne „kwestie etyczne”. Ale spokojnie, gala się odbyła, a prowadząca Nikki Glaser dodała jej komediowego blasku. Swoją drogą, ta poprawność zaczyna być męcząca.
A co ja już widziałem?
No dobra, przyznaję się: z całej tej filmowej paczki udało mi się do tej pory zobaczyć „Prawdziwy ból”, „Substancję”, „Dziewczynę z igłą” i serial „Szogun”. Zostało mi jednak jeszcze kilka tytułów do nadrobienia, jak „Emilia Perez” czy „Brutalista” – bo jak tu nie obejrzeć filmu, o którym sam reżyser mówił, że „nikt go nie będzie oglądał”? A wy? Widzieliście coś z nagrodzonych produkcji? Co polecacie, a co zignorować?