„Czy jesteś, Piękno, z nieba czy też z piekła rodem? W twym spojrzeniu anielskim i szatańskim płynie Cnota mącona zbrodnią, przesyt truty głodem, Możesz przejrzeć się w sobie jak pragnienie w winie”.
Charles Baudelaire, „Hymn do Piękna”
Dziś świętujemy urodziny jedynego w swoim rodzaju, absolutnie niepowtarzalnego Charlesa Baudelaire’a, który na świat przyszedł dokładnie 203 lata temu! Nasz drogi Charles był nie tylko francuskim poetą, ale prawdziwym mistrzem w kreowaniu atmosfery, która była tak piękna, jak i przerażająca – a wszystko to dzięki jego nieśmiertelnemu dziełu „Kwiaty zła”.
Genialnie miał mieszać brzydotę z erotyką, zło z nostalgicznie poszukiwanym absolutem piękna! Wzbudzał emocje skrajne jak pogoda w kwietniu wśród tych, którzy nie potrafili docenić jego geniuszu.
Jak żył? Jak nikt inny wtedy potrafił celebrować życie każdym wymiarze – zwłaszcza cielesnym. Nikt inny nie potrafił tak z gracją trwonić pieniędzy, jakby były one wieczne. Nasz bohater z fascynacją oddawał się rozkoszom popularnym wśród francuskiej cyganerii – haszysz, opium, eter… Ach, te używki!
A potem dramatyczna ucieczka przed wierzycielami do Belgii w 1864 roku – jak z najlepszego filmu akcji! Wszystko do czasu, bo podczas wizyty w kościele nasz bohater stracił przytomność. Niestety, później przyszła częściowy paraliż i afazja.
Podróż z Charlesem kończy się w Paryżu, gdzie w sierpniu 1867 roku poeta opuścił ten świat, zostawiając po sobie dziedzictwo, które do dziś budzi podziw, dyskusje i… no cóż, czasem skandal. Ale czyż to nie jest właśnie kwintesencja prawdziwej sztuki?
Więc dzisiaj wznieśmy kieliszek za Charlesa Baudelaire’a – poetę przeklętego, genialnego i absolutnie niezapomnianego. Na zdrowie, Charles! Gdziekolwiek jesteś, mamy nadzieję, że dobrze trwonisz swoje wieczne pieniądze. I pamiętaj, po tobie był też jeden taki Charles, a zwał się Bukowski!