Słuchaj nas online

Informacje | Kultura | Rozrywka | Nauka

Atak prewencyjny, czyli o zwierzęcej naturze człowieka

Gdyby większość ludzi z życzliwością wchodziła w kontakty z innymi - jakiekolwiek kontakty - o ileż prościej i przyjemniej by się nam żyło, a i zwierzęca natura nie dawałaby o sobie znać w mało oczekiwanych momentach...

Więcej od tego autora

Przeczytasz w: 3 minuty

To że człowiek jest zwierzęciem, nie ma wątpliwości, choć są i tacy, którzy żarliwie temu przeczą. Trudno jednak kłócić się z nauką, jak i logiką. Jesteśmy gatunkiem biologicznym, sklasyfikowanym, w rzędzie naczelnych. A to, że jesteśmy na najwyższym, trzecim poziomie, intelektualno-duchowym, to samo w sobie nie sprawia, że możemy się całkowicie odciąć od zwierzęcej natury. Tym bardziej, że niejeden z nas, ludzi, pozostaje w sferze czysto biologicznej czy wyłącznie emocjonalnej. A to tym bardziej przybliża nas do zwierząt…

Jednak nie na tym chcę się tutaj skupić, a raczej na niektórych instynktownych zachowaniach, które z pozoru przynależą wyłącznie zwierzętom.

Niedawno musiałam skorzystać z komunikacji miejskiej w jednym z większych polskich miast, na półgodzinnym odcinku między punktem A i B. Tuż za moimi placami siedziało czworo młodych ludzi, bardzo hałaśliwych i wulgarnych. Pewnie nie zwróciłabym na nich uwagi, bo to, jaki poziom własnej kultury prezentuje ktoś mi obcy, z kim nie muszę wchodzić w interakcje, mało mnie interesuje. Tu jednak moje myśli były atakowane przez coraz większy hałas, co już wykraczało poza dość dużą u mnie dozę tolerancji – jakkolwiek to brzmi w tym przypadku. Choć ludzi w autobusie było wielu, to jednak nikt nie chciał narazić się na konfrontację z młodymi. Czasami tak bezpieczniej, to fakt. Ale dlaczego pozwalać sobie na cudzą ingerencję we własny święty spokój i luźno puszczone myśli?

Dalsza część artykułu znajduje się poniżej materiału wideo:

Odwróciłam się, żeby zareagować, ale zanim w ogóle się odezwałam, jeden z młodych wykrzyczał, że „tu się rozmawia” i żeby im nie przeszkadzać. Na co był przygotowany widząc moje spojrzenie? Zanim cokolwiek powiedziałam? Na atak. Jego krzyk był instynktowny. Widziałam, że w ogóle się nie zastanawiał – zaatakował. Uprzedzając mój atak, którego był pewien. Ale żadnego ataku z mojej strony nie było. Nie było oburzenia, pouczania, nakazywania. Uśmiechnęłam się i ściszonym głosem powiedziałam: „Ciszej, proszę, rozmawiajcie trochę ciszej, dobrze?” Najbardziej agresywny chłopak zakłopotał się i wyraźnie nie wiedział, co powiedzieć, a jedyna w tym towarzystwie dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i zapewniła, że będą rozmawiali ciszej. Co więcej, gdy któreś z nich nieco później zaczynało wchodzić na wyższe tony, dziewczyna uspokajała, a największy agresor wyraźnie sam siebie pilnował.

Myślę, że ci młodzi ludzie byli ukształtowani przez własne doświadczenia, ale nie chcę w to wchodzić, nie znam ich. Jednak to zdarzenie pozwala mi przypuszczać, że nieraz zachowywali się w miejscach publicznych właśnie w taki sposób – głośny i nachalny. Bez respektowania praw i potrzeb innych ludzi, całkowicie skupiając się na sobie, swoim aktualnym stanie ducha i własnych potrzebach. Co więcej – jestem przekonana, że nieraz zwracano im uwagę, jednak w stylu adekwatnym do ich zachowania, co nie było im obce. Być może dotąd nikt nie odezwał się do nich w przyjacielskim tonie, bez nakazu czy zakazu, z prośbą w głosie i uśmiechem. Nie byli przygotowani na taką moją reakcję, ich doświadczenia były zgoła inne.

Zobacz też: SUMA WŁASNYCH DOŚWIADCZEŃ

Ta sytuacja jednoznacznie przekierowała moje myśli, moje refleksje na świat zwierzęcy, do którego i my się zaliczamy. Kiedy zwierzę atakuje? Pomijając polowanie czy obronę młodych przed intruzami? Wówczas, gdy czuje zagrożenie, gdy się boi! Świadomość tej zależności od dawna pozwala mi z pełnym zrozumieniem mechanizmów obserwować ludzkie zachowania. Agresję bez wyraźnego uzasadnienia. Nazywam to agresją prewencyjną. Wszystko oczywiście w nieuświadomionej części siebie, co z czasem przeradza się w zachowania nawykowe. I już nie musi być żadnego, nawet najmniejszego pretekstu, żeby opancerzać się, budować niewidzialną osłonę na wypadek ataku i reagować w czysto zwierzęcy sposób – własnym atakiem, na wszelki wypadek.

Instynkty mają duże znaczenie – bronią, chronią, są reakcją na zagrożenie. Ale w wypadku ludzi, nie zawsze są adekwatne do sytuacji.

W autobusie, jeszcze zanim cokolwiek powiedziałam odwracając się do młodych, zetknęłam się z ich instynktowną reakcją. Zaatakowali uprzedzając mój atak. A że żadnego ataku nie było, co więcej – był zwykły komunikat, w przyjaznym tonie – nie mogło być z ich strony innej reakcji niż odniesienie się w tym samym stylu do mnie. Co mi się w tej sytuacji udało? Osiągnęłam swój cel. Po linii najmniejszego oporu. Bez irytacji, podniesionego głosu, zdenerwowania. Co im to dało? Być może refleksję, zastanowienie, a może zupełnie nic? Tego nie wiem. Ale spokój wrócił na swoje miejsce. Na krótką chwilę, na odcinku między punktem A i B. W jednym z większych polskich miast.

I tak sobie tylko ze smutkiem myślę: gdyby większość ludzi z życzliwością wchodziła w kontakty z innymi – jakiekolwiek kontakty – o ileż prościej i przyjemniej by się nam żyło, a i zwierzęca natura nie dawałaby o sobie znać w mało oczekiwanych momentach…

Koniecznie przeczytaj

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najnowsze