Dobiegająca trzydziestki panna Eglantyna Pattey musiała być kobietą bardzo naiwną, skoro sądziła, że mogłaby poślubić dwudziestotrzyletniego Juliusza Słowackiego.
Poeta poznał pannę w czasie pobytu w Pâquis na przedmieściu Genewy. Juliusz zatrzymał się w pensjonacie prowadzonym przez jej matkę. Czas spędzał na rozmowach z Eglantyną, wspólnych spacerach po parku i ogrodzie. Towarzyszył pannie także w czasie balów i towarzyskich wizyt. W listach do matki Salomei Becu komplementował jednak Eglantynę dosyć umiarkowanie. „Z tym wszystkim bardzo jest przyjemną w konwersacji -i dobrze gada o wszystkich znajomych” – pisał. „Ładna być dawniej musiała – teraz pokazują się w niej wady starej panny” – dodawał. Eglantyna nieświadoma rezerwy Juliusza pozwalała sobie dopisywać do listów kilka słów, którymi miała nadzieję zyskać przychylność matki ukochanego. „Słowa moje (…) zapewne niedokładne dadzą wyobrażenie o szczęściu, jakim napełnia nas obecność Pani syna w naszym domu. Jakże dumną może być droga Pani z takiego syna.”- pisała 15 marca 1833 roku. Pani Pattey zauważywszy, że jej córka kocha się w Juliuszu, starała się wspierać córkę .
Słowackiemu pochlebiało zainteresowanie panny i zabiegi jej matki. O małżeństwie jednak ani myślał. Aby dać obu paniom do zrozumienia, że nie traktuje związku z Eglantyną zbyt poważnie zawarł żartobliwe małżeństwo z sześcioletnią siostrzenicą panny, Matyldą. Poświęcał małej mnóstwo czasu, zabawiał ją wymyślonymi przez siebie opowieściami i uczył rysować. Rozglądał się też za innymi damami skłonnymi obdarzyć go względami.
Wkrótce zainteresował się przebywającą w Szwajcarii Marią Wodzińską, a Eglantynie nie pozostało nic innego, jak znaleźć innego kandydata na męża.
Na fotografii: Portret Eglantyny Pattey.