Słuchaj nas online

Informacje | Kultura | Rozrywka | Nauka

Kompetencje, zdolności, wiedza, czyli ja ci pokażę, kto tu rządzi!

Więcej od tego autora

Przeczytasz w: 3 minuty

Wybierając zawód, młody człowiek powinien brać pod uwagę talenty i zainteresowania, jeśli chce w życiu robić coś z pasją i jeszcze na tym zarabiać.

Jeśli jednak mówimy o predyspozycjach, to – jak obserwuję – niektórzy wybierają takie zawody, dzięki którym będą mogli… rządzić. Rządzić innymi, bez względu na własne kompetencje, dorobek czy umiejętności, a im mniejsze, tym chęć pokazania kto tu rządzi – większa.

Niejeden młody, zdolny, błyskotliwy Polak znajduje pracę za granicą i szybko przekonuje się, że nie ma tutaj do czego wracać. Z jednej strony można się oburzać, że ktoś wykształcony na polskich uczelniach, z pieniędzy podatników, wyjeżdża, żeby służyć innemu krajowi. Przyznam, że nieraz słyszę takie głosy. Ale jest druga strona medalu. Czy – pozostając tutaj – ma szanse w pełni wykorzystać swoje umiejętności i zdobytą wiedzę? Niby tak, ale…

Pan jest zbyt ambitny

Młody, wchodzący w życie mężczyzna, ukończył z wyróżnieniem prestiżową akademię muzyczną w klasie organów. Już w trakcie studiów koncertował i brał udział w międzynarodowych konkursach, na których zdobywał nagrody. Pasja do tego instrumentu połączyła go w życiu prywatnym z kobietą o podobnych zainteresowaniach, a że razem można więcej, to i sukcesy oboje osiągają w grze na cztery ręce.

W akademiach muzycznych nie ma „tłoku”, jak na zupełnie innych uczelniach, gdzie na każdy rok przyjmuje się nawet po kilkuset studentów. Na uczelniach muzycznych, w klasach rzadkich instrumentów, to mogą być 2 – 3 osoby na rok. I zdawałoby się, że po ukończeniu studiów, wyróżniający się absolwent, z osiągnięciami i predyspozycjami pedagogicznymi, będzie przyjęty w poczet uczelnianych wykładowców. Jednak nie w tym przypadku. Przecież ten młody jest błyskotliwy, ambitny, szuka nowych rozwiązań, w perspektywie ma kolejne osiągnięcia, do pracy dydaktycznej nadaje się jak nikt. Jego więc należy pominąć, przyjąć na stanowisko dydaktyczne kogoś… jakby to powiedzieć – bardziej zwyczajnego.

Ale z czegoś trzeba żyć, więc… ów młody człowiek zostaje organistą w podrzędnej parafii, na pół etatu. A jego żona? Cóż, w sklepie papierniczym znalazło się dla niej miejsce. Co zrobią młodzi? Pojadą tam, gdzie będą mogli pracować z pasją i uznaniem, gdzie zostaną docenieni, a ich umiejętności wykorzystane w kreatywny sposób. Szukają za granicą i jestem przekonana, że szybko znajdą. Tylko dlaczego u nas nikt ich nie chce? Zbyt zdolni, zbyt przebojowi? Na ich tle leniwy rutyniarz wypadnie raczej słabo, więc lepiej zatrudnić podobnych sobie.

Tak tylko teoretyzuję…

Pani jest zbyt kreatywna

Kobieta. Młoda kobieta, niewiele ponad 30 lat. Na swoim koncie ma osiągnięcia w międzynarodowych konkursach artystycznych, ministerialne stypendium, mnóstwo wystaw i roczny pobyt w Paryżu. Od niedawna cieszy się tytułem doktora sztuk pięknych. Niewiele jednak brakowało, że by go nie miała, bo… No właśnie.

W trakcie doktoratu ma się zajęcia ze studentami i niemal pewny stały etat w najbliższej przyszłości. Ale nie wtedy, gdy jest się bardziej, niż bardzo dobrym. Stypendium ministra jeszcze jakoś zostało przełknięte przez uczelniane koleżeństwo, ale przyjęcie pod swoje skrzydła przez jednego z najlepszych na świecie współczesnych mistrzów plakatu, i to w Paryżu, na cały rok – tego było już za wiele. Po powrocie dziewczyna nie dostała angażu, co wcześniej było niemal pewne, w zamian za to sekowanie na każdym kroku. Jak tu się nie załamać? Zwłaszcza gdy przez rok było się wśród życzliwych ludzi, dla których szczególne zdolności i kreatywność twórcza były znakomitym wkładem do pracy i wymiany doświadczeń, a nie ślepej rywalizacji.

Co artystka teraz robi? Pracuje ze studentami na odległej uczelni, na umowę zlecenie i… przygotowuje się mentalnie do wyjazdu. Tam, gdzie jest życzliwość i twórcza rywalizacja w kreatywnym duchu a nie zawistnym.

A pani to już w ogóle bije wszystkich na głowę

Może jeszcze jeden przykład, choć w zanadrzu mam ich o wiele więcej. I nie są to historie zasłyszane, przeciwnie – każdego, o kim mówię, znam osobiście, znam sytuacje, które przedstawiam. Teraz przypadek dojrzałej kobiety, pasjonatki w każdym calu. Osobiście jeszcze dodaję, że wariatki. Przez 30 lat pracowała w pewnej instytucji państwowej, bez… etatu. Jak się można domyślić – zarabiała grosze, bo czymże jest zmienne wynagrodzenie w granicach kilkuset złotych miesięcznie, bo i tak bywało? A wysokość nie zależała od niej, tylko od zwierzchników, którzy im lepiej wykonywała swoje zadania, tym bardziej ją ignorowali, pomijali. Wariatka pracowała dla idei, bo kochała to, co robiła. Gdy doszło do tego, że kolejny miesiąc była pozbawiona możliwości zarobienia jakiejkolwiek kwoty, przeniosła się do instytucji kultury, jeszcze bardziej zgodnej z jej kwalifikacjami i umiejętnościami. A że jest bardzo kompetentna na swoim stanowisku, szybka w działaniu i rzetelna, to… niekoniecznie pożądana. Bo ma ogromną wiedzę, bijąc na głowę innych, bo potrafi się sensownie i ciekawie wysławiać, zwłaszcza podczas publicznych wystąpień jest to widoczne, bo jest zorganizowana i szybka w działaniu, bo ma niezwykłe poczucie humoru…

A że przełożony podpisał się na opracowaniu naukowym jej autorstwa, zupełnie ją pomijając, drugi – przypisał sobie jej pracę, publikując na własnej stronie tytuł pod swoim nazwiskiem, całkowicie ignorując nazwisko rzeczywistego autora. A że przełożeni są przełożonymi, to ona, choć zajmuje stanowisko kierownicze, co rusz przekonuje się, kto tu rządzi!

Bez odpowiedzi

Czasami aż przykro patrzeć na miernoty, które wypychają z grona najwartościowszych ludzi, a same starają się takich udawać. Bez refleksji, że historia – ta bliska czy odległa – każdego osądzi.

Szkoda, że zamiast nastawienia na współpracę, jest nastawienie na niezdrową rywalizację. I nie umiem znaleźć sensownej odpowiedzi na pytanie: dlaczego?…

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Koniecznie przeczytaj

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najnowsze