Zaskakujemy, jesteśmy zaskakiwani – to naturalne i raczej nie opowiadamy wszystkim o wszystkim. Jednak kilka moich ostatnich doświadczeń zasługuje na podzielenie się z bliźnim, bo zatrzymywać dla siebie to przecież trochę jakby egoizmem trąca…
Paragon antygrozy
Niespełna dwa miesiące temu, a więc całkiem niedawno, rozbawiłam kilka pań stojących za mną w kolejce do kasy w supermarkecie. Właściwie nie tyle ja, ile moje ogromne zaskoczenie wysokością rachunku. Kupiłam kawałek włoskiej kapusty, seler, natkę i korzeń pietruszki, marchewkę, półtora kilo ziemniaków, dwa jabłka i na deser rarytas – kaki, które wprost uwielbiam. Do tego poprosiłam o papierową torbę na sprawunki, również płatną. Kasjerka podała kwotę do zapłaty ni mniej, ni więcej, 12 złotych 06 groszy. Jako uczciwa konsumentka od razu zwróciłam uwagę: „Pani się pomyliła”. Jak by nie było, chyba każdy od dawna jest przyzwyczajony do paragonów grozy, gdzie z dnia na dzień cena końcowa za zakupy jest wyższa. Jednak nie, nie pomyliła się, tyle wynosił prawidłowo naliczony rachunek! Moje zaskoczenie było tak wielkie albo raczej głośne, że nie sposób było je zatrzymać wyłącznie dla siebie. Tylko dlaczego było to dla mnie jednorazowym doświadczeniem? Porównywalnym z wygraną w totka? Ten brak odpowiedzi dręczy mnie niezmiennie.
Jak Bazyliszek
Innym razem w osłupienie wprowadziła mnie rozmowa z zabójczynią, która wprawdzie osądzona, ale nadal żyje ze mną na jednej ulicy i ma się całkiem dobrze. Dla niepoznaki nazwijmy ją „Aniela”.
Otóż z Anielą skonfliktowana jest jedna z jej koleżanek, z którą – na co nie ma wpływu – co tydzień dzieli przez kilka godzin jedno pomieszczenie. Aniela nie ma pojęcia, o co chodzi, dlaczego jest obiektem narastającej wrogości. Miała na to własną teorię: menopauza, andropauza, indolencja, impotencja… A tu okazało się, że nie! Gdy zażądała konkretnej odpowiedzi, usłyszała, że pół roku wcześniej… zabiła koleżankę wzrokiem! Zaskoczyło mnie to jak nie wiem co, bo jak dotąd stykałam się z takimi sytuacjami w młodszych klasach podstawówki, ale może wyobraźni mi brak?
Szczypta szczerości
Żeby nie było, że mężczyźni mnie nie zaskakują – zaskakują! Pewien pan bardzo się dziwi, że pewna pani unika z nim kontaktu. Przecież to, że tłumaczy jej, jak kobiety niewiele rozumieją i są głupie, dowodzi jego szczerości. To dopiero zaskoczka dla mnie! Ta męska szczerość znajomego pana.
Neutralnie płciowo
Jednym z większych zaskoczków było zwrócenie się formą „proszę państwa” do trzech bab, bab z krwi, kości i wyglądu, gdy z dwiema koleżankami wchodziłyśmy do sali kinowej. I raczej nie była to pomyłka, a poprawność… tylko jaka? Język neutralny płciowo lada moment każe zwracać się do mnie zamiast „pani” – formą „osobo”! Szczerze mówiąc nie spodziewałam się tego rodzaju zaskoczka za mojego życia, a jednak…
Po pysku ciekawiej
Ciekawym zaskoczkiem było zaskoczenie z powodu zaskoczenia. Koleżanka pożaliła mi się, jak to na jej dyżurze w szkole, podczas przerwy, chłopcy „dali sobie po pysku”. Zaproponowała im pójście na salę gimnastyczną i wyżycie się na materacu albo worku treningowym, jednak nie skorzystali z tego. No i zaskoczyłam ją oczywistością, że przecież ciekawiej jest dać sobie po pysku, a nie po treningowym worze. I tu ja się zaskoczyłam jej zaskoczeniem.
Bożonarodzeniowy zaskoczek
Jednak to co mnie najbardziej zdziwiło, co mnie zaskoczyło, to ostatnie Boże Narodzenie.
Zaplanowałam sobie leniwe święta, wyłącznie w swoim towarzystwie, jako że nie mam problemu w interesujący sposób spędzać czasu z samą sobą. Wszystko miałam przygotowane, czyli nic. Porządki przedświąteczne odhaczone, czyli podobnie jak z zakupami, prezentami, wariacjami – nic. A tu jeden brat dzwoni z zaproszeniem, drugi pisze i namawia, pierwszy się odzywa i przekonuje, drugi – dopytuje…
Co mnie zaskoczyło? To, że tak fajnie chciałam spędzić święta, a było jeszcze fajniej. Ale najbardziej chyba to, że obu bardzo zależało, żebym nie była sama. I to było dla mnie najbardziej zaskakujące…