Słuchaj nas online

Informacje | Kultura | Rozrywka | Nauka

„Zawsze była sobą”, czyli pytanie o szczęście

Więcej od tego autora

Przeczytasz w: 3 minuty

Prawdopodobnie gdyby nie to, że zapłaciłam za książkę połowę ceny pierwotnej, nie kupiłabym jej. I nie o biografię chodzi, bo bardzo lubię ten gatunek literacki, ale o postać bohaterki, którą postrzegałam w kategoriach raczej negatywnych. I nawet nie wiem do końca, co mnie do niej zniechęcało? Może fakt, że była fatalną matką, a to zawsze mocno mnie porusza? Może parę innych rzeczy, które nałożyły się na siebie i dały mi – bez wgłębiania się – obraz Osieckiej taki a nie inny? Być może właśnie tak. Ale skoro już książkę kupiłam, a biografie jako takie lubię, zabrałam się za lekturę. I od razu zawładnęła mną historia Osieckiej i jej osobowość, w paru przynajmniej punktach bardzo mi bliska.

W książce wypowiedziało się wiele osób, mniej lub bardziej bliskich bohaterce. Z tych opowieści wyłania się obraz nietuzinkowej kobiety, którą trudno jednoznacznie określić. Historia układa się w pewną chronologię i o ile młodość jawi się jako okres wychodzącej ze skorupy kompleksów i traum dziewczyny, o tyle im dalej, tym bardziej mroczne klimaty zostały poruszone. Osiecka na kolejnych stronach przeistaczała się w coraz bardziej poranioną kobietę, wchodzącą we wciąż powtarzające się schematy, kobietę głęboko nieszczęśliwą, spragnioną miłości, która dla niej była nieosiągalna. Dlaczego? Bo gdy tylko miłość zaczynała być realna, w tym momencie rozpoczynał się jej koniec.

Osiecka – dama, Osiecka – pijaczka. Między innymi tak o niej wypowiadali się rozmówcy, co więcej – sama słyszałam temu podobne określenia od osób, które otarły się o nią w rzeczywistości. Kobieta wymykająca się schematom, trudna do jednoznacznego zdefiniowania. Im bliżej końca książki, tym bardziej oczywiste było samounicestwienie się poetki, jej upojenia alkoholowe, choroba i wreszcie – mocno wybijająca się z kart biografii – samotność. Samotność wśród ludzi…

Cóż, czytało mi się to z mieszanymi uczuciami, bo bardzo mocno identyfikowałam się na płaszczyźnie emocjonalnej z Osiecką, mocno odczuwałam jej przeżycia, zwłaszcza te bolesne. Ale też – już po lekturze – pojawiły mi się wątpliwości dotyczące wyraźnie wybrzmiałego nieszczęścia, tragizmu postaci. I tu zrodziło mi się pytanie, na ile Osiecka była nieszczęśliwa? Jeśli żyła tak, jak chciała, dlaczego nie możemy dać jej prawa do takiego szczęścia, jakie sama sobie dawała, dlaczego odbieramy ją jako nieszczęśliwą?

Ja jako matka nie wyobrażam sobie porzucenia własnego dziecka, ale też ja jako kobieta zawsze pragnęłam być matką, więc nie mogłabym zrobić tego, co Osiecka, ale może ona nie potrzebowała być matką? Ja jako osoba z ogromną potrzebą samodecydowania, również o własnym szczęściu czy nieszczęściu, nie byłabym w stanie pozwolić, żeby alkohol dawał mi złudne poczucie tego szczęścia, choć wiem, że złudne poczucie szczęścia alkohol daje. Ale może Osiecka nie miała takich dylematów i moich potrzeb? Ja jako kobieta pragnąca bezpieczeństwa, dobrych relacji z samą sobą nie chcę ciągle zmieniających się relacji z mężczyznami, bo w moim rozumieniu to bezpieczeństwo się traci wraz z kolejnym związkiem, a nie zyskuje. Ale może ona widziała to zupełnie inaczej i żyła pełnią, czego z kolei ja nigdy nie doświadczę?

I tu przejdę do sedna: czy można jednoznacznie określić, który człowiek jest szczęśliwy, a który nie? Czy Osiecka była osobą głęboko nieszczęśliwą, przez całe życie tęskniącą za nieosiągalną dla siebie miłością, bo taki jej obraz wyłania się z kart biografii? Czy może raczej – jak zostało to również powiedziane – żyła tak, jak sama chciała i był to jej osobisty sposób na szczęście? Może za bardzo określamy innych, klasyfikujemy ich i kwalifikujemy na podstawie siebie, własnej perspektywy, własnych doświadczeń i wyobrażeń, projekcji? Może menel naprawdę dobrze się czuje w skórze menela, alkoholik w skórze alkoholika, a człowiek zmieniający obiekty uwielbienia lubi emocje euforii w początkowej fazie i ból rozstania na końcu? Zaczynam się nad tym zastanawiać i dawać innym prawo do ich osobistych wyborów, bez oceniania. Do takich wyborów. Oczywiście pod warunkiem, że jest się ze swoim szczęśliwym nieszczęściem dla siebie samego, a nie z krzywdą i raną dla bliskich. Bo na to mojej zgody nie ma…

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Koniecznie przeczytaj

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najnowsze