Słuchaj nas online

Informacje | Kultura | Rozrywka | Nauka

Eksploracja, czyli sięganie gwiazd

Więcej od tego autora

Przeczytasz w: 3 minuty

W dzieciństwie mojego syna bawiła nas krótka wymiana zdań, która co jakiś czas odżywa, wywołując uśmiech u nas obojga. Otóż na moją deklarację: „Kocham cię”, syn zwykle odpowiadał: „Wszyscy umrzemy”. Śmierć jest mi – jako naturalna kolej rzeczy – coraz bliższa. Jednak im bardziej ubywa mi życia, tym bardziej zagłębiam się w jego wewnętrzny, duchowy i emocjonalny aspekt. To daje mi poczucie szczęścia i umiejętność jego przeżywania. Taki mój mikrokosmos, bo wiąż coś w swojej duchowości i emocjonalności odkrywam. Nie mówiąc o odkrywaniu wciąż na nowo wszystkiego, co wokół mnie. Ale makrokosmos to już zupełnie inna sprawa.

„Eksploracja Marsa: Czy jesteśmy gotowi na kolonizację innych planet?” Pytanie jako temat felietonu zostało mi podsunięte, zapewne jako żart, a że czasami miewam kaprys podjęcia wyzwania, ochoczo przystałam na prowokację. Jednak trudno mi w krótki sposób odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Właściwie jest to niemożliwe w wybranej przeze mnie formule felietonów, jako krótkich refleksji między słowami. Ale słowo się rzekło, kobyłka u płota…

Niby dużo wiemy, a jednak…

Odkrywaniem tajemnic makrokosmosu ludzie zajmują się od lat. Naturalna jest chęć poznania nowego, wyjścia poza granice, poza wszelkiego typu ograniczenia. Czasami systemowo, czasami po omacku, ale jednak. Nieraz mam wrażenie, że odnosząc się do Kosmosu – co jest dla mnie samo w sobie niewyobrażalne, jako przestrzeń, która nie ma granic – poruszamy się jak mrówki wokół swojego mrowiska, gdzie co jakiś czas któraś wypuści się poza bezpieczny obszar, żeby coś znaleźć i przywlec do kopca.

Co wiemy, czy może raczej – ile wiemy na temat Kosmosu? Niby dużo, a jednocześnie bardzo niewiele. Jednak chęć odkrywania, przekraczania własnych granic, sprawiła, że jesteśmy na takim a nie innym etapie rozwoju. To ciekawość pcha nas wciąż do przodu. Ciekawość i działanie.

Co jakiś czas wypływa temat kolonizacji innych planet. Wprawdzie dalekie to od realizacji, choć z drugiej strony nie takie przeskoki możliwościowe miały miejsce na naszych oczach! Kto by pomyślał w czasach mojego dzieciństwa o telefonie komórkowym czy komputerze, jako zwykłych narzędziach komunikacji, pracy czy rozrywki. Dziś są tak oczywiste, że trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie bez nich.

O co w tym wszystkim chodzi?

Gdy tylko pojawia się hasło kolonizacji Marsa albo – w domyśle – innych planet, stałym obiegowym tematem jest kwestia przeludnienia Ziemi i tego, że prędzej czy później będziemy musieli znaleźć kolejne miejsca do życia. Trudno się z tym nie zgodzić, w pierwszym momencie oczywiście. Czy jednak jest to rzeczywisty powód? Gdy się troszkę bliżej temu przyjrzeć, okazuje się, że w kwestii eksploracji Kosmosu i sukcesów wynikających z tego, nieodłącznym elementem są… zyski, siła militarna (tak, jawnie mówi się o militaryzacji Kosmosu) i prestiż, wszak nie na darmo funkcjonuje powiedzenie: „Kto pierwszy, ten lepszy”. Jeśli jednak miałoby to być rozwiązaniem dla coraz większej liczby ludności Ziemi, to kto miałby zaludniać inne planety? Czy realne jest przetransportowanie „nadmiaru” ludzi? Na jakiej zasadzie, według jakich kryteriów, jakiej selekcji ci ludzie mieliby zostać „przesiedleni”? O ile kiedykolwiek będzie można żyć poza Ziemią, bardziej realne wydaje mi się zasiedlenie nowej dla nas planety przez stosunkowo niewielką grupę osób, które po prostu się rozmnożą. Czy wobec tego warto podnosić argument przeludnienia Ziemi w kontekście znalezienia czy dostosowania innej planety do możliwości przeżycia?

Pytania bez odpowiedzi

Czy jesteśmy gotowi na eksplorację i kolonizację innych planet? Nie mogę zaprzeczyć, bo musiałabym to zrobić również w odniesieniu do wszelkiego postępu, do ciekawości ludzkiej wykraczającej poza horyzonty myślowe na każdym etapie rozwoju człowieka. Niestety w parze z eksploracją – nie tylko Marsa, a Kosmosu w ogóle – musimy być gotowi ekspansję zbrojeń, zagrożeń i podziałów społecznych. Jak pokazuje historia, jest to nieuniknione.

Pozostawię więc pytanie bez jednoznacznej odpowiedzi, natomiast pokuszę się o inne: Dlaczego nie eksplorujemy własnych mikrokosmosów? Dlaczego ignoruje się wgląd w samych siebie, w poszukiwanie głębi w relacjach, otwartości na świat w poczuciu zespolenia z nim? Odkrywanie własnych możliwości, własnej duchowości może być odkrywaniem siebie. W końcu nie ma innego scenariusza jak ten, że prędzej czy później każdy z nas na Ziemi umrze. Po co więc sięgać gwiazd, zanim nie sięgnie się własnego serca?

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Koniecznie przeczytaj

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najnowsze