Słuchaj nas online

Informacje | Kultura | Rozrywka | Nauka

Pracować każdy może, czyli co zrobić, żeby się nie narobić

Więcej od tego autora

Przeczytasz w: 3 minuty

Niedawno był ten dzień!

Co kilka miesięcy organizuję sobie wyjazd do Krakowa, gdzie za każdym razem spacer zaułkami Starego Miasta jest obowiązkowy, jak i film w Kinie Pod Baranami, jakaś knajpka po drodze albo obwarzanek z solą, bo najlepiej smakuje. Jednak głównym powodem wyprawy jest… wizyta u fryzjera. Od dwóch lat ten i tylko ten, bo najlepszy jakiego dotąd miałam. Prawie dwugodzinna jazda autobusem, do miasta oddalonego od mojego o prawie 100 kilometrów, nie jest przeszkodą.

Mistrz w swoim fachu

Mój fryzjer jest absolwentem artystycznej szkoły stylizacji, pasjonatem z ogromną wiedzą i instruktorem. Do tego jest młody, bardzo komunikatywny i sympatyczny. Dlaczego o tym piszę? Bo praca pod okiem takiego mistrza powinna być zaszczytem, ale przede wszystkim szansą na rozwój w sztuce fryzjerskiej.

Mój fryzjer pracuje sam, choć podczas poprzedniej wizyty mówił mi, że zamierza kogoś zatrudnić w swoim nowym, eleganckim salonie, ewentualnie wyszkolić i przyjąć do pracy. Pytam więc o realizację planów, bo obecności jakiegokolwiek innego fachowca oprócz niego nie zauważam, a on mi na to, że… I tu skondensowana opowieść i o dawnej współpracownicy, która od dłuższego czasu oszukiwała, i o potencjalnej pracownicy, która im pewniej się czuła na stanowisku zatrudnionej fryzjerki, tym większe uniki w pracy stosowała, aż do chłopaka, wykwalifikowanego fryzjera, któremu polecono to miejsce jako bardzo dobre na pracę dla niego.

Oczekiwania, ale czyje?

Rozmowa wstępna, po której chłopak – jak zapewne zakładał – miał być zatrudniony, to przede wszystkim pytania o umiejętności. Młodzieniec odpowiada, że dobrze się czuje w męskim strzyżeniu. Damskie – nie, raczej nie. Nie chce iść w tę stronę. Koloryzacje – też raczej nie. Może więc upięcia? Nie, to mu nie pasuje. Na koniec padło pytanie o oczekiwane wynagrodzenia, a właściwie jego wysokość na stanowisku fryzjera, który… będzie wyłącznie strzygł mężczyzn. I tu… cóż, nie powiem, też bym tyle chciała przy minimalnych kwalifikacjach i dyktowaniu potencjalnemu pracodawcy, co będę robić, a czego nie, bo się nie czuję dobrze i nawet nie zamierzam poddać szkoleniom, żeby umieć i żeby polubić. Mój fryzjer, zamiast posłać pana wiadomo gdzie, przychylił się do jego prośby. Da mu oczekiwaną pensję, pod warunkiem wypracowania konkretnej kwoty miesięcznego obrotu.

Następnego dnia SMS z informacją, że pan dziękuje, ale „…nie jest w stanie sprostać oczekiwaniom”. Tyle tylko, że pomylił się co do tego, czyje były owe oczekiwania.

Fachowiec poszukiwany

Trudno nie zauważyć, że brakuje fachowców, a znaleźć fachowców młodych graniczy z cudem. Mówi się, a i badania na to wskazują, że mamy spory odsetek wykształconych ludzi, z tytułami naukowymi włącznie. Przecież studiować każdy może. Na wyższe uczelnie nie ma egzaminów wstępnych jak przed laty. Wówczas, gdy już się ktoś dostał, to było coś! Teraz słyszę o słabych uczniach kończących studia. Ale trudno dziś tego nie osiągnąć, skoro często stosuje się zasadę „płacę to wymagam”. Czego? Zdania egzaminów i ukończenia studiów. Dlaczego nastolatek, kończący szkołę podstawową, nie myśli o tym, co chciałby robić w życiu zawodowym, co będzie mu sprawiało przyjemność i dawało pieniądze? Dla większości oczywiste jest liceum ogólnokształcące, bo szkoła zawodowa jawi się jako degradacja. Liceum więc, a później co? Może jakieś studia, bo po szkole średniej idzie się na studia. Jakie? To już zdaje się nie mieć większego znaczenia dla potencjalnych immatrykulantów.

Szybko, łatwo i przyjemnie

Przerażają mnie „jeżdżące” autobusami miejskimi albo „klejące” się do słupów ogłoszeniowych, reklamy typu: „Szkoła podstawowa – w rok. Szkoła średnia – w rok. Matura – w rok.” Przeraża mnie usuwanie źdźbeł spod nóg dzieci, byle się nie potknęły, byle ktoś złym spojrzeniem krzywdy nie zrobił. Albo uroku samymi myślami nie rzucił. Kładzie się nacisk i pieczętuje go kolejnymi przepisami, odgórnymi zasadami, nakazami, zakazami, aby dziecko, aby młody człowiek w każdej chwili czuł się dobrze, nie był na nic złego narażony i przede wszystkim miał zapewnione wszystko, co się mu należy. A należy się dużo i szybko.

Współcześnie młodzi ludzie nie są nastawieni na wysiłek ani długotrwałe budowanie pozycji zawodowej. Zresztą nie tylko zawodowej, podobnie jest na innych płaszczyznach. Oczekują maksymalnych zysków przy minimalnym wkładzie energii i czasie realizacji. Oczywiście nie chcę generalizować, ale obserwacje i codzienne doświadczenia nasuwają mi takie wnioski. Młodzi często zdobywają wykształcenie, ale nie zawód. Często studiują dla samego studiowania, co niewiele ma wspólnego z umiejętnościami. Oczekują jak najlepszych stanowisk pracy i oczywiście odpowiednio wysokiej płacy, ale niekoniecznie oferują wykonywanie obowiązków na najwyższym poziomie. Chcą zarobić, ale się nie narobić. A co zrobić, żeby się nie narobić? Wymagać! Najlepiej od innych, nie od siebie.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Koniecznie przeczytaj

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najnowsze