„Socjal media” czytałam w poczekalni na rezonans głowy. Pierwszy raz pojechałam gdziekolwiek bez książki w torbie. Pani na recepcji oznajmiła mi, że trochę poczekam, bo opóźnienie mają. Panika w oczach, co robić. Ale telefon był i niezawodny ratownik sytuacji, Pan Kadyna. Tak się rozczytałam, że jak mnie wołali, miałam rzec, chwilkę, skończę ale obawiałam się reakcji innych pacjentów
. Po badaniu pan doktor rzekł, że mózg znaleziono, więc już powód do radości był. Rzekł również, że pracuje intensywnie. Na co ja mu odpowiedziałam
-Por favor dochtor, jakbyś pan Kadynę czytał przed chwilą to by panu ten aparacik rozniosło.
-A dobry ten Kadyna? – Pyta dochtor, bo się okazało, że czytający, co prawda obrazy z rezonansu, ale zawsze
– Nie wiem, nie próbowałam, nie lizałam, zakładam, że jest dość sporych gabarytów i nie sądzę, żeby dobrowolnie do gara dał się włożyć, a ja mikra raczej, więc nawet w szranki z nim nie staję. Ale pisze smakowicie.
Popatrzył ten dochtor na mnie, na te swoje monitorki, rzekł, że mutantem jestem, tak z obrazu widać a wynik za trzy dni .
Myślę sobie, że Pan Kadyna powinien dreszczowiec pełnowymiarowy napisać, bo „Socjal media” tylko rozbudziły mój apetyt. A ma smykałkę do makabry ale ubranej tak niewinnie, że zgroza. Zastanawiam się, czy i Pan Kadyna nie jakiś mutant , żeby taki pomysł mieć. Przerażona byłam. Z dwóch powodów. Po pierwsze, świetny dreszczowiec, po drugie, bystry z niego obserwator. I przekonał mnie, że tematy do opowiadań leżą dosłownie na ulicy. I w ludzkich umysłach, w ludzkiej niefrasobliwości, braku wyobraźni a może tęsknocie za akceptacją, atencją, za miłością? Kto z nas nie ma za sobą znajomości czatowych tudzież facebookowych? Czy nie zdajemy sobie sprawy z zagrożenia? Nigdy nie wiemy, kto do nas klika z tamtej strony. Postać malarza, doskonała. Siedzi mi to w głowie i zastanawiam się nad swoją głupotą. Ależ to było świetne opowiadanie.
„Turlaj się”
Miłość przebyła, zjedzona przez codzienność, przez prozę życia. Kiedy wymarzona osoba w życiu codziennym okazuje się ciężarem, kulą u nogi. Taką przeszkadzajką. Bo choć wchodzimy w związek to nadal chcielibyśmy zachować przyzwyczajenia i rytuały przedzwiązkowe. Swoją autonomię. I dziwimy się, że to nie gra. A kiedy już szczęśliwie uwalniamy się od tego ogranicznika, okazuje się, że… Przeczytajcie sami, warto bardzo. Macie dobrą okazję do porównania własnych doświadczeń z obserwacjami autora. A ja dodam tylko od siebie, że chyab każdy z nas ma w sobie takiego małego gnoma, który chciałby mieć ciastko i zjeść ciastko. Wiadomym jest powszechnie, że nie jest to możliwe. I choć byśmy byli nie wiadomo jakimi twardzielami, mamy w sobie tęsknotę za bliskością, która prędzej czy później nas ukłuje. I banalnie to brzmi, ale cenimy sobie pewne sprawy i ludzi, dopiero kiedy ich utracimy.
Co cechuje Kadynę? Prostota słowa z jednoczesnym mocnym ciężarem emocjonalnym. Różnorodność. Porusza tematy tak proste, nie mylić z łatwymi, ale niezwykle ważne. A ja jestem prosty człowiek i pewnie dlatego tak łatwo Kadyna do mnie trafia i zmusza do zastanowienia. I tę cechę najbardziej cenię w słowie pisanym, nawoływanie do refleksji i do przemyślenia. A jeśli ktoś robi to w tak nienachalny sposób, jak gdyby od niechcenia, nie wymuszając niczego, po prostu mnie ma.
Dzięki Panie Bruno Kadyna.
Polecam.